— Zresztą, to prawie dziecko — rzekł Aramis.
Grimaud powstał.
— Dziecko — rzekł — czy panowie wiecie, co to dziecko zrobiło?... Przebrany za mnicha, odkrył całą historję, spowiadając kata z Béthune, a, wyspowiadawszy go, dowiedziawszy się od niego o wszystkiem, na rozgrzeszenie utopił mu w sercu ten oto sztylet. Patrzcie, panowie, czerwony on jeszcze i mokry, bo zaledwie trzydzieści godzin temu wyszedł z rany.
I Grimaud rzucił na stół sztylet, zostawiony przez mnicha w ranie kata. D‘Artagnan, Porthos i Aramis powstali i ruchem mimowolnym pobiegli do swych szpad. Tylko Athos pozostał na krześle spokojny i zadumany.
— I powiadasz, Grimaudzie, że przebrany jest za mnicha?...
— Tak, za mnicha, augustjanina.
— Jakże on wygląda?...
— Wzrostu takiego, jak ja, o ile mi mówił oberżysta, chudy, blady, z oczyma jasno-niebieskiemi i jasnemi włosami.
— Ale... Raula nie widział?... — spytał Athos.
— Przeciwnie, spotkali się i to właśnie wicehrabia przyprowadził go do łoża umierającego.
Athos powstał, nie mówiąc i nic, i podszedł także zdjąć szpadę.
— O!... panowie!... — rzekł d‘Artagnan — przymuszając się do śmiechu — wiecie... panowie, że wyglądamy, jak baby!... Jakto, my czterej, cośmy bez zmrużenia oka stawiali czoło wojskom, teraz drżymy przed dzieckiem!...
— Tak — wyszeptał Athos — ale to dziecko przychodzi od Boga.
I wyszli śpiesznie z restauracji.
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/346
Ta strona została przepisana.