Zerwał się z miejsca kardynał na powitanie królowej Anglji. Spotkał ją w połowie galerji, wiodącej do gabinetu. Tem więcej wysilał się na dowody szacunku dla tej królowej bez dworu i blasku, im bardziej miał sobie do wyrzucenia skąpstwo swoje względem niej i brak serca.
Lecz zanoszący prośbę umieją zmusić twarz swoją do przybrania wyrazu stosownego do okoliczności; tak też i córka Henryka IV-go z uśmiechem szła na spotkanie nienawistnego sobie człowieka, którym się szczerze brzydziła.
— A!... — mówił w duchu Mazarini — co za słodkie oblicze! może pieniędzy przychodzi pożyczyć?
I zerknął z niepokojem na zatrzask u swojej kasy; odwrócił nawet do spodu wspaniały djament w pierścieniu, zwracający uwagę na piękną i białą jego rękę. Nieszczęściem, pierścień ów nie miał własności pierścienia owego Gygesa, który go czynił niewidzialnym w takiej sytuacji, w jakiej obecnie znajdował się kardynał.
Mazarini pragnął stać się niewidzialny. Odgadywał bowiem, iż — skoro tak źle traktowana przez niego Henryka zjawiała się przed nim z uśmiechem na twarzy, zamiast słów groźby na ustach, — przychodziła widocznie w roli proszącej.
— Panie kardynale — odezwała się dostojna odwiedzająca — zrazu miałem zamiar pomówienia z królową, siostrą moją w sprawie, która mnie tu sprowadza, lecz zastanowiłam się, iż rzeczy takie przedewszystkiem do mężczyzn należą.
— Pani — odparł Mazarini — chciej wierzyć, iż zmie-
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/360
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XLI
MAZARINI I KRÓLOWA HENRYKA