Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/392

Ta strona została przepisana.

— „Dzieci!.. okrutny ogień wytrzymać wam przyjdzie, a potem, bądźcie spokojni, nie zażyjecie trudu z tym ludem!...“
— Taka cisza nastała, iż obydwie strony słyszały te słowa. Potem, wznosząc szpadę do góry, zawołał:
— „Uderzcie w trąby!...“
— Przepysznie!... Ale i tybyś tak zrobił, Raulu, wszak prawda?...
— Nie jestem pewny, panie, bo mi się to zbyt piękne i wielkie wydaje. — Gdyśmy na dwadzieścia kroków kroków już byli, ujrzeliśmy wszystkie te muszkiety, ku nam zwrócone, jak jedną linję błyszczącą, gdyż słońce odbijało się w lufach. „Naprzód!... dzieci, naprzód!... — zakomenderował książę — nadeszła już chwila“.
— Bałeś się, Raulu?... — zapytał hrarbia.
— Tak, panie — odparł młodzieniec naiwnie — dziwny chłód w sercu uczułem, a kiedy rozległ się w szeregach nieprzyjacielskich okrzyk: „Ognia!...“ przymknąłem oczy i pomyślałem o tobie!...
— Doprawdy, Raulu?... — odezwał się Athos, ściskając mu rękę.
— Tak, panie. Naraz taki huk się rozległ, jak gdyby piekło się rozwarło, a ci, co pozostali przy życiu, czuli gorący oddech wystrzałów. Otworzyłem oczy z podziwem, żem nie zabity, lub conajmniej raniony; trzecia część oddziału leżała na ziemi poszarpana i skrwawiona. Wtedy spotkałem spojrzenie księcia; zapomniałem naraz o wszystkiem, prócz tego, że on patrzy na mnie. Spiąłem konia ostrogami i znalazłem się pośród nieprzyjacielskich szeregów.
— A książę zadowolony był z ciebie?...
— Tak mi powiedział przynajmniej, gdy mi dawał zlecenie towarzyszenia do Paryża panu Chatillon, który przybył z wieścią i zdobytemi sztandarami do królowej.
Athos przyciągnął młodzieńca ku sobie, i ucałował w czoło, jak młode dziewczątko.
— A zatem, Raulu, zawód twój rozpoczęty; książęta są twymi przyjaciółmi, marszałek Francji ojcem chrzestnym, za wodza masz księcia krwi, a w pierwszym dniu powrotu, przyjęty zostałeś przez dwie królowe; to bardzo pięknie, jak na nowicjusza.
— A!... panie — nagle odezwał się Raul — przypom-