Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/397

Ta strona została przepisana.

Powrót odbył się w tym samym porządku: przenikliwe oko Grimauda nie dostrzegło nic podejrzanego, prócz niewyraźnego cienia, zaczajonego na rogu ulicy Guénegaud, a zdawało mu się, iż, gdy jechano w tamtą stronę, ten sam nocny człowiek wpadł mu już w oko. Podjechał ku niemu, cień zniknął szybko w ciemnym zaułku, dokąd roztropny Grimaud wolał się już nie napuszczać.
Nazajutrz, skoro tylko hrabia oczy ze snu otworzył, ujrzał Raula, siedzącego przy łóżku.
Był już zupełnie ubrany i czytał książkę pana Chpelain, która świeżo się ukazała.
— Wstałeś już, Raulu?
— Tak, panie! — Źle spałem tej nocy.
— Ty, Raulu! ty źle spałeś! głowę czemś sobie nabiłeś widocznie? — pytał Athos.
— Panie!... powiesz, iż pilno mi cię pożegnać, skoro zaledwie przybyłem, lecz...
— Czyż nawet dwudniowego nie dostałeś urlopu?...
— Przeciwnie, panie, na dziesięć dni mi go dano; wcale też nie do obozu pragnąłbym się udać. Życzyłbym sobie tylko jeden dzień chociaż w Blois przepędzić. Patrzysz na mnie, panie, i śmiać się ze mnie będziesz.
— Wcale nie — mówił Athos, tłumiąc westchnienie — nie śmieję się, wicehrabio. Pragniesz odwiedzić Blois, rzecz bardzo prosta!
— A zatem, pozwalasz mi, panie?... — wykrzyknął uradowany Raul.
— Z wszelką pewnością, Raulu.
— Panie!... powiedz mi z ręką na sercu, czy nie gniewasz się wcale?...
Athos otworzył mu ramiona.
— Mogę więc zaraz jechać?...
— Kiedy zechcesz, Raulu.
Zerwał się do odejścia.
— Panie!... — rzekł, zatrzymując się — myślałem sobie właśnie, iż księżnej de Chevreuse i jej dobroci dla mnie zawdzięczam wstęp mój do księcia.
— I że winieneś jej podziękowanie, wszak tak, Raulu?...
— Tak mi się zdaje, panie; zrobię jednakże, jak każesz.
— Przejeżdżając około pałacu de Luynes, zatrzymaj się i każ zapytać, czy księżna może cię przyjąć. Cieszy