Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/399

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ II
JESZCZE JEDNA KRÓLOWA, POTRZEBUJĄCA RATUNKU.

Tegoż dnia raniutko Athos wysłał Blaisois, jedynego pachołka, który mu pozostał, z listem uwiadamiającym do Aramisa.
Punktualnie o dziesiątej Athos czekał na moście Luwru. Niebawem ujrzał nadchodzącego lorda de Winter.
Upłynęło dziesięć minut. Milorda poczęła zdejmować obawa, że Aramis nie przyjdzie.
— Cierpliwości — odezwał się Athos — widzę właśnie duchownego, który wyciął nauczkę jakiemuś mężczyźnie, a w tej chwili wita uprzejmie damę, musi to być Aramis.
On to był w istocie; uderzeniem pięści odtrącił o dziesięć kroków mieszczanina, który, zagapiwszy się, obryzgał go błotem. Jednocześnie przechodziła jedna z penitentek jego, a że była młoda i ładna, powitał ją najwdzięczniejszym ze swoich uśmiechów. W chiwlę potem był przy nich. Łatwo sobie wyobrazić uściski, jakie towarzyszyły powitaniu jego z lordem de Winter.
— Dokąd idziemy?... — odezwał się Aramis — biją się może gdzie, sacrébleu! a ja nie mam szabli przy sobie dzisiaj, muszę zajść po nią do domu.
— Nie — odparł de Winter — złożymy wizytę Jej Królewskiej Mości królowej Anglji.
— A! bardzo dobrze — rzekł Aramis — ale w jakim celu?... ciągnął dalej, pochylając się do ucha Athosa.
— Daję słowo, że nie wiem; może jakiego zeznania od nas żądają.
— Miałożby to być w tej sprawie przeklętej?... — zauważył Aramis. — W takim razie, nie zależy mi na tem.