Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/422

Ta strona została przepisana.

— A na Boga, pierwszą lepszą, jadącą przez Nowy-Most. Ci, co w niej siedzieć będą, ustąpią z radością, aby się królowi przysłużyć. Spiesz się, bo za pięć minut będzie już zapóźno, wszyscy napastnicy powrócą ci na kark z muszkietami i ze szpadami. Zabiją cię, a więźnia uwolnią. Spojrz-no! jakaś kareta nadjeżdża.
Następnie szepnął znów do Raula:
— Przedewszystkiem, nie mów, jak się nazywasz.
Młody człowiek spojrzał na niego zdziwiony.
— Dobrze, dobrze, biegnę już — rzekł Comminges — a jeżeliby powrócili tu napastnicy, daj do nich ognia.
— O! tego nie zrobię — odrzekł d‘Artagnan — zachowam się spokojnie; jeden strzał, dany w tej chwili, drogoby nas jutro kosztował.
Comminges z czterema gwardzistami i tyluż muszkieterami pobiegł naprzeciw jadącego powozu. Kazał wysiąść tym, którzy jechali i sprowadził ekwipaż. Gdy przyszło przeprowadzić Broussela z wehikułu połamanego, gdy lud ujrzał tego, którego zwał swoim oswobodzicielem, wszczęły się znów krzyki, pogróżki i całe masy waliły znów na karetę.
— Odjeżdżaj coprędzej — rzekł d‘Artagnan. — Masz oto dziesięciu muszkieterów do eskorty, a dwudziestu zostawiam dla powstrzymania ludu. Jedź, nie trać ani minuty. Dziesięciu ludzi do pana Comminges!
Dziesięciu odłączyło się od kolumny; otoczyli nową karetę i pojechali galopem. Wrzawa się podwoiła; z górą dziesięć tysięcy ludzi cisnęło się na bulwarze, zalewało Nowy-Most i przyległe ulice. Strzelano kilkakrotnie. Jeden z muszkieterów został raniony.
— Naprzód!... — zakomenderował d‘Artagnan, doprowadzony do ostateczności.
I z dwudziestoma ludźmi zaatakował masy ludu, które cofały się przerażone. Jeden tylko człowiek nie ruszył się z miejsca; stał z bronią w ręku.
— A!... — Dowiedział ten człowiek — ty już raz chciałeś go zamordować! i wycelował do d‘Artagnana, który w pełnym galopie najeżdżał na niego.
D‘Artagnan położył głowę na szyi konia, młody człowiek dał ognia; kula oberwała pióro na kapeluszu muszkietera. Rozwścieczony koń wpadł na niebacznego, który sam jeden chciał burzę powstrzymać, i przypadł go do