— Chcę dać dziesięć liwrów poczciwemu chłopakowi — odparł Raul, wyjmując pieniądze z kieszeni.
— Dziesięć kopnięć w brzuch nogą należy się temu łotrowi — rzekł d‘Artagnan. — Wynoś się, błaźnie, i pamiętaj, że wiem, gdzie mieszkasz...
Friquet, który nie spodziewał się, że mu tak ujdzie na sucho, dał susa w ulicę Delfina i przepadł bez śladu. Raul dosiadł swego konia i obydwaj z d‘Artagnanem pojechali wolno w stronę ulicy Tiquetonne. Muszkieter pilnował młodzieńca, jak własnego syna. Przez całą drogę słyszeli głuche szemrania i groźby; lecz na widok oficera o postaci marsowej, na widok szerokiej szpady, zwieszającej się u boku, rozstępowano się wszędzie, i żaden wypadek nie spotkał dwóch jeźdźców.
Dojechali szczęśliwie do hotelu „pod Kozą“. D‘Artagnan kazał przywołać Plancheta; wołano go i szukano wszędzie, lecz napróżno. Planchet się ulotnił.
— To, podajcie wina!... — rzekł d‘Artagnan.
Gdy wino podano i gdy został sam z Raulem, rzekł, patrząc mu w oczy:
— Jesteś z siebie zadowolony, wszak prawda?...
— O!... tak — odrzekł Raul — zdaje mi się, iż spełniłem moją powinność. Czyż nie broniłem króla?...
— A kto ci kazał walczyć za króla?...
— Hrabia de la Fére.
— Tak, za króla, rozumiem; lecz dzisiaj nie króla broniłeś, lecz Mazariniego, to zupełnie inna rzecz.
— Ależ, panie...
— Postąpiłeś nierozważnie, młodzieńcze... wmieszałeś się do rzeczy, która do ciebie nie należy...
— A jednak, pan sam także...
— O!... ja, to co innego... ja słuchać muszę dowódcy. Twoim dowódcą jest książę pan, innego nie znasz. Czy kto widział — ciągnął d‘Artagnan — podobnie zapaloną głowę, walczy za Mazariniego, pomaga aresztować Broussela!... Milczże przynajmniej o tej awanturze, bo, jak się wygadasz, hrabia de la Fére wściekły będzie na ciebie.
— Sądzisz pan, że hrabia de la Fére będzie się na mnie gniewał?...
— Pewien tego jestem; gdyby nie to, podziękowałbym ci, boć przecie dla nas pracowałeś. Otóż ja cię wyłaję
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/425
Ta strona została przepisana.