— O czem chcesz usłyszeć moje zdanie?...
— Słuchaj — podjął d‘Artaginan — oto jest pan de Bragelonne, który wszelkiemi siłami pomagał aresztować Broussela, i któremu ledwie przeszkodziłem stanąć w obronie pana Comminges‘a, cóż powiesz na to?...
— Do licha!... — rzekł Porthos — coby powiedział opiekun, gdyby wypadkiem dowiedział się o tem?...
— A widzisz!... — przerwał d‘Artagnan. Potem zwrócił się do towarzysza.
— Pójdziesz ze mną, Ponthosie?...
— A to dokąd?... — zapytał Porthos, napełniając szklankę.
— Złożyć uszanowanie kardynałowi.
Porthos połknął drugą szklankę równie spokojnie, jak pierwszą, wziął z krzesła kapelusz i poszedł za d‘Artagnanem. Raul został sam, oszołomiony tem, co widział. D‘Atagnan zabronił mu wychodzić z pokoju, dopóki wzburzenie uliczne nie będzie stłumione.
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/427
Ta strona została przepisana.