Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/438

Ta strona została przepisana.

— Z chęcią, panie, byle tylko wojna była uznana przez kościół, a, co za tem idzie, mogła mnie zaprowadzić do celu, jaki pragnę osiągnąć, to jest do zmazania moich grzechów.
— Wojna ta nietylko będzie uznana, ale kierowana będzie przez kościół. A co do odpuszczenia grzechów twoich, mamy przecie arcybiskupa, który ma z Rzymu nadaną wielką władzę, a nawet koadjutor posiada odpusty zupełne. Polecimy cię jego łasce i względom.
— A czy rzeczywiście posiadasz władzę nad towarzyszami?... — rzekł Gondy.
— Mają dla mnie szacunek — odrzekł dziad z dumą — i nietylko zrobią, co im rozkażę, lecz pójdą wszędzie, gdzie ja pójdę.
— Czy możesz mi zaręczyć za pięciuset ludzi zdecydowanych na wszystko, próżniaków niespokojnych, krzykaczy, zdolnych wstrząsnąć murami Palais-Royal wrzaskiem: „Precz z Mazarinim!“... Jak swego czasu obalono mury Jerycho?...
— Zdaje mi się — rzekł żebrak — że mógłbym dokazać o wiele ludniejszych rzeczy.
— Hm!... — rzekł Gondy — czy podjąłbyś się w przeciągu jednej nocy postawić z dziesięć barykad?...
— Nawet pięćdziesiąt!... w nocy ustawić, a w dzień bronić!...
— Mówisz z przekonaniem — rzekł Gondy — które mi się podoba, a ponieważ proboszcz ręczy za ciebie...
— Ręczę i odpowiadam — przerwał proboszcz.
— Masz tutaj woreczek, a w nim pięćset pistolów w złocie, przygotuj, co potrzeba, i powiedz, gdzie mogę cię znaleźć dziś o dziesiątej wieczorem.
— Trzebaby wybrać jakieś miejsce wzniesione, z którego sygnał mógłby być widziany w całym Paryżu.
— Jeżeli chcesz, napiszę słówko do wikarjusza od S-go Jakóba?... zaprowadzi cię do izby na wieży — rzekł proboszcz.
— Dobrze, proszę pana — rzekł żebrak.
— A więc dziś wieczorem o 10-ej; jeżeli dobrze się sprawisz, drugi worek z pięciuset pistolami czeka na ciebie.
Oczy żebraka zabłysły, lecz natychmiast zwalczył wzruszenie.
— Dziś wieczorem, proszę pana, wszystko będzie gotowe — odpowiedział.