— To, co zrobiłem, nie podlega wcale wyrokom sprawiedliwości ludzkiej, a ty, ojcze duchowny, możesz mi jedynie ulżyć, błogosławiąc często, jak to dziś zrobiłeś.
— Powiedz mi szczerze, wszak nie zawsze byłeś tem, co obecnie?...
— Od sześciu lat dopiero trudnię się wodą święconą.
— Gdzie byłeś przedtem?...
— W Bastylji.
— A jeszcze dawniej.
— Powiem ci, ojcze wielebny, gdy raczysz wysłuchać spowiedzi mojej.
— W którejkolwiek godzinie dnia czy nocy przyjdziesz do mnie, pamiętaj, że gotów będę dać ci rozgrzeszenie.
— Dziękuję — wyszeptał żebrak — lecz nie czuję się godny jeszcze twej łaski.
— Do widzenia, zatem.
— Do widzenia, Eminencjo — odparł żebrak, otwierając drzwi i pochylając się do ziemi.
Koadjutor wziął świecę i opuścił wieżę, myśląc o dziwnym żebraku.
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/444
Ta strona została przepisana.