— Pani — rzekł kanclerz nieśmiało, — radzę uwolnić Broussela.
Królowa zbladła jeszcze bardziej, twarz jej zadrgała konwulsyjnie.
— Uwolnić Broussela! — wyrzekła — o nie, nigdy!
Na progu sali, bez anonsowania stanął marszałek de La Meilleraie.
— A! jesteś nareszcie, marszałku! — zawołała Anna Austrjacka ucieszona, — mam nadzieję, żeś przyprowadził motłoch do porządku?
— Pani! — odparł marszałek — straciłem trzech ludzi na Moście Nowym, czterech na placu przy kulach, sześciu na ulicy l‘Arbre-Sec, a dwóch przy bramie pałacu twojego; razem zabitych piętnastu. Przyprowadziłem dwunastu rannych. Kapelusz kula mi strąciła, i prawdopodobnie głowąbym nałożył, gdyby pan koadjutor nie był mnie wybawił z niebezpieczeństwa.
— Rzeczywiście, — rzekła królowa, — dziwneby było, gdyby ten jamnik krzywonogi nie był wmieszany w całą tę sprawę.
— Najjaśniejsza pani, powróciłem pod warunkiem, że przedstawię żądania ludu.
— Żądania! — powtórzyła Anna marszcząc brwi. — O panie marszałku, musiałeś był w wielkiej trwodze, gdyś się podjął takiego poselstwa.
Powiedziała to z ironją, jaka nie uszła uwagi marszałka.
— Wybacz pani, — odrzekł tenże — nie jestem adwokatem, a żołnierzem, a co za tem idzie, nie rozumiem może znaczenia wyrazów; powinienem był powiedzieć, życzenia, a nie żądania ludu. To zaś, co miałem zaszczyt usłyszeć od Waszej Królewskiej Mości, miało, zdaje mi się, znaczyć, iż się przeląkłem.
Królowa uśmiechnęła się.
— Tak, pani, bałem się po raz pierwszy w życiu się to mi zdarza, a jednak odbyłem dwanaście walnych bitew, niezliczoną ilość potyczek, pojedynków, a teraz jednak strach mnie ogarnął, i wolę tu stać wobec Waszej Królewskiej Mości, tak groźnej, jak obecnie, niż stawić czoło tej tłuszczy piekielnej, która szła za mną aż tutaj, a wyrosła niby z podziemi.
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/453
Ta strona została przepisana.