jaciółkę, która odrzuciła łaski królewskie, ażeby zachować moje.
— To skromnisia, która powtarzała ci co wieczór przy rozbieraniu, że duszy zaprzepaszczeniem jest kochać księdza tak, jakby ten, kto jest kardynałem, był tem samem księdzem!
— Kto aresztował pana de Beaufort?
— Przecież on mówił tylko o zamordowaniu mnie!
— Widzisz, kardynale — podchwyciła królowa — że twoi nieprzyjaciele są moimi.
— Tego jeszcze niedość; należałoby jeszcze, aby przyjaciele pani byli także moimi.
— Przyjaciele moi!... — królowa wstrząsnęła głową. — Niestety nie mam ich wcale.
— Jakto? nie masz pani przyjaciół, będąc szczęśliwa, podczas gdy miałaś ich w kłopotach?
— Bo w szczęściu zapomniałam o tych przyjaciołach, ponieważ poskąpiłam tak, jak królowa Marja Medyceuszka, która po powrocie z wygnania pogardzała tymi, którzy za nią cierpieli, a potem, wygnana po raz drugi, umarła w Kolonji, opuszczona przez wszystkich, nawet przez syna, bo każdy nią pogardzał.
— No!... — rzekł Mazarini — może czas byłby właśnie to zło naprawić; poszukaj pani swych przyjaciół i to najdawniejszych.
— Co chcesz przez to powiedzieć?
— Nic, mówię tylko: poszukaj, pani.
— Niestety! daremnie rozglądam się dokoła siebie, nic mam wpływu na nikogo. Bratem króla, jak zawsze, rządzi ulubieniec. Wczoraj był nim Choisy, dziś jest Riviére, jutro będzie kto inny. Księciem panem kieruje pani de Longueville, która sama znajduje się pod wpływem księcia de Marsillac, swego kochanka. Panem de Cooni rządzi Koadjutor, którym znów rządzi pani de Guemenée.
— Ja też nie mówię, ażeby pani rozglądała się wśród dzisiejszych przyjaciół, ale wśród dawniejszych.
— Wśród dawniejszych?... — podchwyciła królowa.
— Tak, wśród dawniejszych, wśród tych, którzy pani pomagali walczyć przeciw księciu de Richelieu, a nawet zwyciężać go.
— Dokąd on zmierza?... — wyszeptała królowa, spoglądając na kardynała niespokojnie.
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/46
Ta strona została przepisana.