Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/462

Ta strona została przepisana.

Rozmyślał przez chwilę, następnie przypomniał sobie d‘Artagnana i Porthosa. Oni tam byli i musieli wszystko słyszeć! Zmarszczył brwi, podszedł do kotary, podniósł i zajrzał. W gabinecie nie było nikogo. Przy ostatniem słowie królowej, d‘Artagnan wziął Porthosa za rękę i wyszedł z nim na galerję. Mazarini udał się tam także i zastał dwóch przyjaciół spacerujących.
— Dlaczego wyszliście z gabinetu, panie d‘Artagnan?... — zapytał.
— Królowa rozkazała wyjść wszystkim, sądziłem więc, że i do nas się to stosowało — odpowiedział d‘Artagnan.
— Dawno tu jesteście?...
— Blisko kwadrans czasu — rzekł d‘Artagnan, patrząc na Porthosa, aby go nie zdradził.
Mazarini spostrzegł to i nabrał przekonania, że d‘Artagnan widział i słyszał wszystko, jednak wdzięczny mu był za kłamstwo.
— Coraz więcej przekonywam się, panie d‘Artagnan, że jesteś człowiekiem, jakiego oddawna poszukiwałem... możecie zatem rachować na mnie, tak pan, jak i jego przyjaciel.
Pożegnał muszkieterów najmilszym uśmiechem, na jaki się mógł zdobyć, i wrócił uspokojony do swego gabinetu, albowiem z ukazaniem się koadjutora na dziedzińcu pałacowym, wrzawa ustała, jak za dotknięciem laski czarodziejskiej.