Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/468

Ta strona została przepisana.

szać?... Mnie czy ciebie?... Ja jednak stawiam czoła burzy, ja, którego o strach pomawiasz; nie brawuruję, nie mam tego zwyczaju, lecz trwam przy swojem. Krzyczysz głośno, a niczego nie dokonałeś. Chcesz uciekać!...
Mazarini ujął rękę królowej i zaprowadził ją do okna:
— Co widzisz przez to okno?... Jeżeli się nie mylę, są tam mieszczanie w pancerzach, uzbrojonych w doskonałe muszkiety... jak za czasów Ligi, patrzą śmiało w twoje okna; nie unoś bardzo firanki, bo cię spostrzegą. Chodźmy teraz do drugiego okna: co tutaj widzisz?... Masy ludu z halabardami, strzegące bram twego pałacu. Z każdego okna zobaczysz to samo; drzwi twoje strzeżone, okna piwnic nawet obstawione; powiem ci, co mówił La Ramée panu Beaufort: „Chyba ptakiem stąd wylecisz“.
— A jednak on uciekł.
— Czy masz zamiar w taki sam sposób stąd się wydostać?...
— Chcesz mi zatem dowieść, że jestem uwięziona?...
— Na Boga!... — rzekł Mazarini — od godziny przekonywuję cię o tem.
I zabrał się do pisania depeszy. Anna, drżąc z gniewu i upokorzenia, wyszła z gabinetu, trzasnąwszy gwałtownie drzwiami za sobą. Mazarini nie odwrócił nawet głowy. Królowa, wróciwszy do siebie, padła na fotel i łzami się zalała. — Naraz zerwała się... myśl nowa przyszła jej raptem do głowy.
— Znam człowieka, który mnie ocali!... — zawołała. — On jeden potrafi wydobyć nas z Paryża, a ja o nim napomniałam!...
Zamyśliła się i mówiła dalej:
— Niewdzięczna jestem, dwadzieścia lat nie pomyślałam o człowieku, którego powinnam była marszałkiem Francji uczynić!... Świekra moja obsypała złotem i zaszczytami Conciniego, który ją zgubił; król mianował Vitryego marszałkiem Francji za jedno zabójstwo, a ja zostawiłam w zapomnieniu, w nędzy, szlachetnego d‘Artagnana, który mnie ocalił!...
Pobiegła do stołu założonego papierami, usiadła i zaczęła pisać.