Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/469

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ X
WIDZENIE

Tego poranku d’Artagnan spał w pokoju Porthosa. Był to zwyczaj, przyjęty przez obu przyjaciół od czasu zaburzeń. Pod poduszką mieli przy sobie szpady, a na stole, pod ręką, pistolety.
D’Artagnan spał jeszcze i marzył, że niebo pokrywa się wielkim obłokiem żółtym i że z tego obłoku pada deszcz złoty, a on podstawia kapelusz pod rynnę. Porthos znów śnił, że drzwiczki jego karety nie były dość szerokie, aby pomieścić herby, które kazał wymalować.
O godzinie siódmej zbudził ich lokaj bez liberji — z listem dla d‘Artagnana.
— Od kogo to? — zapytał gaskończyk.
— Od królowej. — odpowiedział lokaj.
— Co? — rzekł Ponthos, podnosząc się ma łóżku — co mówisz?
D‘Artagnan poprosił lokaja, ażeby przeszedł do sąsiedniego pokoju, i kiedy tenże drzwi zamknął, wyskoczył z łóżka i czytał szybko, podczas gdy Porthos patrzył nań wytrzeszczonemi oczyma, nie śmiąc zadać mu pytania.
— Porthosie — wyrzekł d’Artagnan, podając mu list — tym razem masz już tytuł barona, a ja dyplom kapitana. Czytaj oto i osądź.
Porthos wyciągnął rękę, wziął list i głosem drżącym przeczytał:
„Królowa pragnie pomówić z panem d’Artagnan, niech przyjdzie, z oddawcą listu“.
— No — rzekł Porthos — ja w tem nie widzę nic niezwykłego.