Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/492

Ta strona została przepisana.

I wprowadzono biednego woźnicę do gabinetu z oknami zakratowanemi, bardzo podobnego do więzienia.
— Teraz, mój drogi przyjacielu — rzekł d‘Artagnan — proszę cię, ażebyś mi dał swój kapelusz i płaszcz.
Woźnica, jak łatwo zrozumieć, wcale się nie opierał; zresztą tak był zdziwiony tem, co mu się przytrafiło, że słaniał się na nogach i bełkotał, jak pijany; d‘Artagnan całe jego ubranie wpakował pod pachę lokajowi.
— A teraz, panie de Verger — rzekł d‘Artagnan — zamknij się z tym człowiekiem, dopóki ci pan Bernouin nie przyjdzie drzwi otworzyć; pilnowanie będzie zapewne dość długie i mało zabawne, wiem o tem, ale — dodał poważnie — to, panie, służba królewska.
— Na... rozkazy wasze, panie poruczniku — odpowiedział muszkieter, widząc, że idzie o poważne rzeczy.
— Ale — dodał d‘Artagnan — jeżeli ten człowiek zechce uciekać lub krzyczeć, to go naszpikuj szpadą.
Muszkieter skinął głową — na znak, że rozkaz ten spełni jaknajściślej. D‘Artagnan wyszedł, zabrawszy z sobą Bernouina. Biła północ.
— Zaprowadź mnie pan do modlitewni królowej — rzekł — uprzedź ją, że tam jestem i połóż mi pan ten pakiet wraz z dobrze nabitym muszkietem na koźle karety, która czeka przed schodami bocznemi.
Bernouin wprowadził d‘Artagnana do modlitewni i muszkieter usiadł tu zadumany.
W pałacu królewskim wszystko szło zwykłym trybem. O godzinie dziesiątej, jak powiedzieliśmy, oddalili się prawie wszyscy goście; ci, którzy uciekać mieli zaraz z dworem, otrzymali wskazówki, i każdy miał między północą a godziną pierwszą zrana, znajdować się w Cours-la-Reine. O godzinie jedenastej Anna Austrjacka udała się do króla. Młody Ludwik bawił się w wojnę z żołnierzami ołowianemi, co było jego ulubioną rorzywką. Dwóch przydanych mu towarzyszów honorowych bawiło się razem z nim.
— Laporte — odezwała się królowa — czas byłoby położyć spać Jego Królewską Mość.
Król prosił, ażeby mógł jeszcze się pobawić, gdyż, jak mówił, nie miał ochoty spać.
Ale królowa nalegała.