żeniem od królowej o grożącem mu zabójstwie, a który doszedł jego rąk zapóźno.
— Tak, to dobrze — wyrzekł Mazarini — na to nic nie możemy powiedzieć.
— I owszem — odparła królowa, zamykając szkatułkę i opierając na niej — i owszem, możemy na to powiedzieć, żem zawsze wdzięczna była względem ludzi, którzy wszystko zrobili, co mogli, ażeby mnie ocalić, że dzielnego d‘Artagnana, o którym mówiłeś pan przed chwilą, wynagrodziłam tylko daniem ręki do pocałowania i tym oto djamentem.
Królowa wyciągnęła piękną rękę ku kardynałowi i pokazała mu wspaniały, drogocenny kamień, błyszczący na jej palcu.
— Podobno sprzedał go, — podchwyciła — znalazłszy się w potrzebie — sprzedał go, ażeby po raz drugi mnie ocalić, bo na to, ażeby wysłać posłańca do księcia i ostrzedz go, że ma być zamordowany.
— Czyż d‘Artagnan wiedział o tem?
— On wiedział o wszystkiem... Skąd?... Nie domyślam się. Ale bądź co bądź sprzedał djament panu Des Essarts, na którego palcu zobaczyłam ten kamień i odkupiłam, ale ten klejnot do niego należy, oddaj mu go pan ode mnie, a ponieważ masz szczęście posiadać przy sobie takiego człowieka, postaraj się go zużytkować.
— Dziękuję, pani — rzekł Mazarini — skorzystam z rady.
— A teraz — wyrzekła królowa, jakby wyczerpana wzruszeniem — czy masz mnie pan jeszcze o co zapytać?
— Nie, pani, już o nic — odpowiedział głosem jaknajpieszczotliwszym — błagam cię tylko pani, ażebyś przebaczyła mi moje niesłuszne podejrzenia, ale tak panią kocham, że nic dziwnego, iż jestem zazdrosny, nawet o przeszłość.
Uśmiech nieokreślonego znaczenia przebiegł po ustach królowej.
— Ha!... — rzekła — jeżeli nie masz mnie pan już o nic pytać, zostaw mnie samą, musisz pan rozumieć, że po takiej scenie potrzeba mi samotności.
Mazarini skłonił się.
— Odchodzę, — rzekł — ale czy pozwolisz pani powrócić?...
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/51
Ta strona została przepisana.