Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/521

Ta strona została przepisana.

D‘Artagnan rozdarł kopertę listu. List był rzeczywiście zaadresowany „Do p. Oliviera Cromwella, generała wojsk narodu angielskiego“.
— O! — rzekł d‘Artagnan — szczególne zlecenie!
— Co to za jeden ten pan Olivier Cromwell! — zapytał Porthos po cichu.
— Dawny piwowar — odpowiedział d‘Artagnan.
— Czyżby Mazarini chciał zrobić spekulację na piwie, jak zrobiliśmy na słomie? — zapytał Porthos.
— No, pewnie — odezwał się Mordaunt niecierpliwie. — Jedźmy.
— Ho! ho! — odparł Porthos — tak bez kolacji? Czyż pan Cromwell nie może trochę zaczekać?
— Tak, ale mnie bardzo pilno — rzekł Mordaunt.
— O! jeżeli to tylko o pana idzie — odrzekł Porthos — to mnie nic a nic nie obchodzi i zjem kolację za pozwoleniem pańskiem lub bez pańskiego pozwolenia.
Spojrzenie mgliste młodzieńca zapłonęło i gotów był rzucić niem błyskawice, ale się powstrzymał.
— Panie — ciągnął dalej d‘Artagnan, — trzeba wybaczyć zgłodniałym podróżnym. Zresztą kolacja nasza nie zatrzyma pana bardzo, pojedziemy do oberży. Idź pan pieszo do portu, my tymczasem co przekąsimy, i staniemy tam jednocześnie z panem.
— Tak panowie chcecie, bylebyśmy jechali — rzekł Mordaunt.
— A jak się nazywa okręt? — zapytał d‘Artagnan.
Sztandar.
— Dobrze. Za pół godziny będziemy na pokładzie.
I obaj, spiąwszy konie, popędzili do hotelu „pod Herbami Anglii“.
— Co powiesz o tym młodzieńcu?... — zapytał d‘Artagnan, galopując.
— Że mi się wcale nie podoba — odrzekł Porthos — i że miałem gwałtowną ochotę usłuchać rady Aramisa.
— Strzeż się tego, mój drogi Porthosie, człowiek ten jest wysłańcem generała Cromwella i chyba kiepski byłby sposób przedstawienia mu się, oznajmiając, żeśmy skręcili kark jego powiernikowi.
— To nie racja — rzekł Porthos — ja zauważyłem zawsze, że Aramis daje dobre rady.