Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/525

Ta strona została przepisana.

— Tak — szepnął de Winter — i nazajutrz Henryk IV został zabity.
— Ale jakiż związek ma widzenie Henryka IV z panem, hrabio?... — zapytał Aramis.
— Żadnego, i doprawdy warjat ze mnie, że rozmawiam i panami o takich rzeczach, kiedy przybycie wasze do mego namiotu zwiastuje, że przynosicie jakąś ważną wiadomość.
— Tak, milordzie — odrzekł Athos — chciałbym pomówić z królem.
— Z królem? ależ król śpi.
— Mam mu do powiedzenia bardzo ważne rzeczy.
— To chodźmy, panowie — rzekł de Winter.
Namiot de Wintera znajdował się obok królewskiego; rodzaj korytarza łączył je oba. Korytarz ten strzeżony był nie przez szyldwacha, lecz przez zaufanego lokaja Karola I-go, tak, ażeby w razie potrzeby król mógł natychmiast wezwać wiernego sługę.
— Ci panowie są ze mną — objaśnił de Winter.
Lokaj skłonił się i przepuścił wszystkich. Rzeczywiście na posłaniu obozowem, w czarnym surducie, w długich butach, rozpuszczonym pasie — król Karol, ustępując potrzebie nieprzepartego snu, usnął. Trzech ludzi podeszło, i Athos, który zbliżał się pierwszy, popatrzył przez chwilę na tę szlachetną twarz, tak bladą, otoczoną długiemi czarnemi włosy, z zamkniętemi oczyma, na których powiekach żyłki niebieskie nabrzmiały, jak gdyby od łez.
Athos westchnął głęboko, wstchnienie to obudziło króla, taki miał słaby sen. Otworzył oczy.
— A!... — rzekł, wspierając się na łokciu — to ty, hrabio de La Fére?
— Tak, Najjaśniejszy Panie — odpowiedział Athos.
— Pan czuwałeś, kiedy ja spałem, i przynosisz mi jakąś nowinę?
— Niestety — odpowiedział Athos — Najjaśniejszy Pan zgadł.
— To nowina musi być zła — rzekł król, uśmiechając się smutnie.
— Tak, Najjaśniejszy Panie.
— Mniejsza... ale przynoszący ją mile jest witany, bo każde przyjęcie pana sprawia mi przyjemność, choćby już przez to samo, że pana przysłała Henryka, jaka-