Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/548

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XVIII
SZLACHCICE

Kiedy Mordaunt podążał do namiotu Cromwella, d‘Artagnan i Porthos prowadzili swych jeńców do domu, który im został wyznaczony na kwaterę w Newcastle. Polecenie, dane przez Mordaunta sierżantowi, nie uszło uwadze gaskończyka; to też spojrzeniem zalecił Athosowi i Aramisowi jak największą przezorność. Aramis i Athos jechali więc w milczeniu przy swych zwycięzcach.
Najbardziej jednak zdziwiony był Mousqueton, gdy z progu drzwi zobaczył zbliżających się czterech przyjaciół, a za nimi sierżanta i z tuzin ludzi. Przetarł sobie oczy, nie wierząc, że widzi Athosa i Aramisa. Miał już nawet sypnąć wykrzyknikami, ale Porthos wymownem spojrzeniem nakazał mu milczenie. Mousqueton czekał więc wyjaśnienia tak dziwnej rzeczy; najbardziej zaś mieszało go to, że czterej przyjaciele robili takie miny, jakgdyby się nigdy nie znali.
Dwaj przyjaciele przepuścili jeńców przed sobą, poleciwszy Mousquetonowi zaprowadzić cztery konie do stajni.
— Dlaczego nie wejdziemy razem z nimi?... — zapytał Porthos.
— Bo — odpowiedział d‘Artagnan — bo naprzód trzeba zobaczyć, czego od nas chce ten sierżant i tych ośmiu czy dziesięciu ludzi, którzy mu towarzyszą.
Sierżant i ośmiu czy dziesięciu ludzi rozstawiło się w małym ogródku. D‘Artagnan zapytał ich, czego pragną i poco tu stoją.
— Otrzymaliśmy rozkaz — odrzekł sierżant — ażeby panom dopomóc w pilnowaniu więźniów
D‘Artagnan podziękował sierżantowi i dał mu koronę,