Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/570

Ta strona została przepisana.

przez straż, pilnującą króla, i obudził w niej podejrzenia. Nie wiedząc wcale, że się czegoś domyślają, jedno tylko miałem pragnienie, ocalić Jego Królewską Mość. Udałem, że wychodzę po drzewo do lasu, a myślałem tylko o tem, że niema czasu do stracenia. Wszedłem do przejścia potajemnego, prowadzącego do piwnicy, z którą miała łączność klapa ruchoma w podłodze.
Głową podniosłem deskę, a gdy Parry pocichu zaryglował drzwi, dałem znak królowi, ażeby za mną podążył. Niestety!... nie chciał, jak gdyby ta ucieczka była mu wstrętną. Lecz Parry błagał ze złożonemi rękami i ja również go błagałem, ażeby nie tracił takiej sposobności. Nareszcie zgodził się pójść za mną. Na szczęście szedłem pierwszy; król szedł o kilka kroków za mną, gdy nagle w przejściu podziemnem, ujrzałem jakby podnoszący się wielki cień. Chciałem krzyknąć, jak gdyby cały dom walił się na moją głowę, i zemdlałem.
— Dzielny i zacny anglik!... — wierny sługa! — wyrzekł Athos.
— Kiedy się ocknąłem, leżałem na tem samem miejscu. Zawlokłem się na podwórze; król i eskorta jego już odjechali. Godzinę może szedłem z podwórza tutaj; ale tu mi zabrakło sił i zemdlałem po raz drugi.
— A teraz jak się pan czujesz?...
— Bardzo źle — odrzekł ranny.
— Czy możemy co dla pana uczynić?... — zapytał Athos.
— Pomóżcie mi, panowie, położyć się na łóżku; tam zdaje mi się, będzie lepiej.
— A czy masz pan kogo, coby cię pielęgnował?
— Żona moja jest w Durham i powróci lada chwila. Ale wy, panowie, może czego sobie życzycie?
— Myśmy tu wstąpili poprosić pana, ażebyś nam dał co zjeść.
— Niestety! zabrali wszystko, kawałka chleba nie zostało w domu.
— Słyszysz, d‘Artagnanie?... — rzekł Athos — trzeba nam gdzieindziej poszukać obiadu.
— Dla mnie teraz to rzecz obojętna — odrzekł d‘Artagnan — już mi się jeść nie chce.
— I mnie nawet nie, dalibóg!... — dodał Porthos.
I przenieśli rannego, na łóżko, poczem zawołali Gri-