Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/572

Ta strona została przepisana.

śnie na niego liczę: pułkownik Harrison należy do naszych przyjaciół; widzieliśmy się z nim dwa razy u generała Cromwella, wie o tem, że przysłani zostaliśmy z Francji przez Mazariniego, patrzeć będzie na nas, jak na braci. Zresztą, czyż to nie syn rzeźnika? Otóż, Porthos pokaże mu, jak się zabija wołu jednem uderzeniem pięści, a ja, jak się przewraca go, wziąwszy tylko za rogi; — to zjedna nam jego zaufanie.
— Jesteś, d‘Artagnanie, najlepszym towarzyszem, jakiego znam — rzekł Athos, wyciągając rękę do gaskończyka — i bardzo jestem rad, żem cię odnalazł, mój synu drogi! \
Mały oddział wyruszył znów w drogę. Po upływie dwóch godzin podróży w milczeniu, d‘Artagnan, jadący na czele, zatrzymał się przy zakręcie gościńca.
— O! o!... — rzekł — otóż i nasi ludzie.
Rzeczywiście duży oddział jazdy ukazywał się przed nimi.
— Drodzy moi przyjaciele — odezwał się d‘Artagnan — oddajcie swe szpady panu Moustonowi, który je wam zwróci w odpowiednim czasie i miejscu i nie zapominajcie wcale, że jesteście naszymi więźniami.
Potem pojechano kłusem i wkrótce dogoniono oddział. Król, otoczony częścią pułku Harrisona, jechał na czele niewzruszony i, jak zawsze, pełen godności. Gdy spostrzegł Athosa i Aramisa, z którymi nie dano mu nawet czasu pożegnać się, i kiedy wyczytał w ich spojrzeniach, że ma jeszcze przy sobie kilku przyjaciół, chociaż uważał ich za więźniów, rumieniec zadowolenia okrasił blade policzki króla. D‘Artagnan podjechał na przód kolumny wojska, pozostawiwszy swych przyjaciół pod strażą Porthosa, i udał się wprost do Harrisona, który rzeczywiście przypomniał sobie, że widywał go u Cromwella, i przyjął go dość grzecznie. Jak d‘Artagnan przewidywał, pułkownik nie miał i nie mógł mieć żadnego podejrzenia.
Zatrzymano się; na tym przystanku król miał jeść obiad. Tym razem przedsięwzięto większe ostrożności, ażeby nie próbował uciec. W wielkiej izbie oberży postawiony został dla niego mały stolik, a wielki stół — dla oficerów.
— Czy zjesz pan ze mną obiad?... — spytał Harrison d‘Artagnana?