Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/58

Ta strona została przepisana.

— Tak, gdy pan będziesz szukał na swoją rękę, ja także będę się dowiadywał i może się czego dowiem.
— Hrabia de La Fere, przezwany Athosem, pan du Vallon, czyli Porthos i kawaler d‘Herblay, dziś opat d‘Herblay, czyli Aramis.
Kardynał uśmiechnął się.
— Młodzieńcy ci — rzekł — zaciągali się do muszkieterów, pod przybranemi nazwiskami, ażeby nie kompromitować nazwisk swych rodzin. Długie rapiry, ale worki lekkie... znamy to, znamy.
— Jeżeli Bóg da, że te rapiry przejdą do służby Waszej Eminencji — wyrzekł d‘Artagnan — ośmielam się wyrazić życzenie, ażeby z kolei worek pana kardynała stał się lekki, a ich cięższy, bo z tymi trzema ludźmi i ze mną, poruszyć mógłby Wasza Eminencja nietylko całą Francję, ale i całą Europę, gdyby tylko zechciał.
— Gaskończycy — dodał Mazarini z uśmiechem — prawie tyleż są warci w junactwie, co i włosi.
— A w każdym razie — odrzekł d‘Artagnan z uśmiechem, podobnym do kardynalskiego — warci są więcej w czynie.
I wyszedł, poprosiwszy wprzód o urlop, który został mu natychmiast dany i podpisany przez samego Mazariniego.
Zaledwie znalazł się na podwórzu, zbliżył się do latarni i zajrzał prędko do worka.
— Talary srebrne!... — wyrzekł z pogardą — domyślałem się!... O!... Mazarini!... Mazarini!... ty mi nie ufasz! Tem gorzej, to ci przyniesie nieszczęście!
Tymczasem kardynał zacierał sobie ręce.
— Sto pistolów!... — mruczał — sto pistolów!... za sto pistolów dostałem tajemnicę, za którą pan Richelieu byłby zapłacił dwadzieścia tysięcy talarów. Nie licząc tego djamentu — dodał, rzucając miłośnie oczyma na pierścionek, który zatrzymał, zamiast go dać d‘Artagnanowi — nie licząc tego djamentu, który wart conajmniej dwadzieścia tysięcy franków.
I kardynał wyszedł do swego pokoju, bardzo zadowolony z całego wieczoru, w którym tyle miał zysku; umieścił pierścionek w pudełku, pełnem brylantów wszelkiego rodzaju, bo Mazarini lubił drogie kamienie, i przywołał Bernouina, ażeby go rozebrał, nie troszcząc się o krzyki,