Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/589

Ta strona została przepisana.

znów otworzył oczy i jednem spojrzeniem objął aktorów tej sceny. W tejże chwili Parry przewrócił kilka kartek biblji i przeczytał głośno następujący psalm Jeremiasza.
„I rzekł Bóg: słudzy moi, słuchajcie słów proroków, których wam posłałem i przywiodłem do was“.
Czterej przyjaciele zamienili ze sobą spojrzenie. Słowa, które wymówił Parry, wskazywały, że obecność ich została spostrzeżona i zrozumiana. Oczy d‘Artagnana zaiskrzyły się z radości.
— Pytałeś mnie pan przed chwilą, czy jestem przy funduszach — rzekł d‘Artagnan, kładąc na stole ze dwadzieścia pistolów.
— Tak — odrzekł Grosslow.
— To ja teraz powiem panu — podchwycił d‘Artagnan — strzeż dobrze swego skarbu, mój drogi panie Grosslow, bo ręczę ci, że nie wyjdziemy stąd, dopóki ci go nie zabierzemy.
— O! ale ja go będę bronił — odrzekł Grosslow.
— Tem lepiej — rzekł d‘Artagnan. — Walczyć, kochany kapitanie, walczyć!... Czyż nie wiesz, że my tylko tego pragniemy.
— A tak! wiem dobrze — odparł Grosslow, wybuchając głośnym śmiechem — wy panowie francuzi, szukacie tylko guzów i ran.
Karol wszystko słyszał i wszystko zrozumiał. Lekki rumieniec uderzył mu na twarz. Żołnierze, którzy nań patrzyli, zobaczyli, że trochę prostuje znużone członki; potem, jak gdyby mu było za gorąco, odrzucił kołdrę szkocką, którą, jak powiedzieliśmy, był przykryty. Athos i Aramis drgnęli z radości, widząc, że król leżał nierozebrany.
Zaczęła się gra. Tego wieczora fortuna obróciła się na rzecz Grosslowa; wygrywał ciągle. Sto pistolów przeszło z jednego końca stołu na drugi. Grosslow był szalenie wesół. Porthos, który przegrał pięćdziesiąt pistolów, wygrane przeddzień, a nadto jeszcze swoich trzydzieści, był bardzo kwaśny i trącał d‘Artagnana kolanem, jak gdyby zapytywał, czy nie byłaby już pora przejść do innej gry; Athos zaś i Aramis spoglądali od czasu do czasu okiem badawczem, ale d‘Artagnan pozostawał niewzruszony. Dziesiąta wybiła. Słychać było przechodzący patrol.