Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/594

Ta strona została przepisana.

słuszności. Co do mnie, przyznaję, że chętnie rok cały przesiedziałbym w Londynie na to, aby spotkać tego Mordaunta. Athosie, czy znasz w całem tem mieście choć jedną dobrą oberżę?
— Zdaje mi się, iż mam czego żądasz — odparł tenże. — De Winter zaprowadził nas do jakiegoś, jak on mówił, niegdyś hiszpana, naturalizowanego w Anglji z pomocą nowych jego współziomków. Cóż ty na to, Aramisie?
— Ależ natrafniejszym wydaje mi się zamiar pomieszczenia się u senora Pereza, najzupełniej zgadzam się na niego. Wezwiemy na pomoc wspomnienie biedaka Wintera, którego on zdawał się cenić wielce; powiemy mu, że tak sobie, z amatorstwa przybywamy dla przypatrzenia się wypadkom, będącym na dobie.
— Zapominasz o jednej najważniejszej ostrożności, Aramisie.
— O jakiej?
— Trzeba zmienić ubrania.
— Ba!... — odezwał się Porthos — na co się przyda zmieniać ubranie, kiedy w naszych tak nam wygodnie!
— Aby nas nie poznano — rzekł d‘Artagnan. — Odzież nasza ma krój i barwę jednolitą prawie, co na pierwsze wejrzenie zdradza w nas muszkieterów.
— A czy zdołasz odnaleźć swego hiszpana?... — zagadnął Aramis.
— O! z wszelką pewnością; mieszkał on na Green-Kallstreet, Bedford’s tawern; trafiłbym wreszcie w City z zamkniętemi oczami.
— Chciałbym już tam być — odezwał się d’Artagnan — i radziłbym przybyć do Londynu przededniem, choćbyśmy mieli nasze konie ma śmierć zajeździć.
— Słuchajcie — rzekł Athos — jeźli moje obliczenia mnie nie zawodzą, pozostaje nam nie więcej nad osiem do dziesięciu mil angielskich do przebycia.
Popędzili konie i istotnie około piątej rano stanęli na miejscu. Przy bramie, do której podjechali, zatrzymała ich warta; lecz Athos odpowiedział wyborną angielszczyzną, jakoby byli wysłani przez generała Harrisona dla doniesienia panu Pridge, jego koledze, o bliskiem przybyciu króla. Dozwolono zatem czterem przyjaciołom