Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/596

Ta strona została przepisana.

czterej przyjaciele zmieszali się z tłumem, kiedy krzyki i wielkie poruszenie oznajmiły zbliżanie się Karola. Wysłano na jego spotkanie karetę, a olbrzymi Porthos, który głową wszystkich przenosił, obwieścił, iż widzi nadjeżdżający powóz królewski.
Minęła kareta, a po bokach jej d‘Artagnan poznał jadących Harrisona i Mordaunta. Lud zaś, którego wrażenia badał Athos z Aramisem, przekleństwami i nienawiścią obrzucał Karola.
Athos powrócił zrozpaczony.
— Mój drogi — rzekł do niego d‘Artagnan — upierasz się daremnie, a ja ci przysięgam, że to jest położenie bez wyjścia. Prócz ciebie jednego, nic mnie z tą sprawą nie wiąże, chyba niejakie zajęcie budzące we mnie jako zwolenniku polityki prowadzonej po muszkietersku; czuję, iż przyjemnie byłoby nad wyraz zadrwić sobie z tych krzykaczów i wyrwać im z rąk ofiarę. Pomyślę o tem.
Nazajutrz Athos, stanąwszy w oknie, wychodzącem na najludniejszą część City, usłyszał obwoływany bill parlamentu, stawiający przed sądem ex-króla Karola I-go, jako winnego dowiedzionej zdrady i nadużycia władzy. D‘Artagnan stał przy nim, Aramis rozpatrywał mapę geograficzną, a Porthos pogrążony był w rozkoszach kończącego się obfitego śniadania.
— Parlament!... — wykrzyknął Athos — to niepodobieństwo, ażeby parlament podobny bill wydał.
Na to wszedł gospodarz; Athos przywołał go skinieniem.
— Bill ten przez parlament został wydany?... — zapytał go po angielsku.
— Tak, milordzie, przez czysty parlament.
— Jakto, czysty! czyż są dwa parlamenty.
— Przyjacielu — przerwał d‘Artagnan — ponieważ obcą mi jest angielska mowa, a hiszpańską rozumiemy wszyscy, bądź łaskaw, mówić z nami swym ojczystym językiem.
— A! wybornie — odezwał się Aramis.
O Porthosie powiedzieliśmy już iż cała jego uwaga skupiona była na kostce kotleta, którą usiłował obnażyć z jej mięsnej powłoki.
— Pytaliście zatem, panowie?... — odezwał się oberżysta po hiszpańsku.