Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/597

Ta strona została przepisana.

— Pytałem — odpowiedział tym samym językiem Athos — czyby miały być dwa parlamenty, jeden czysty, a drugi nieczysty?
— O! jakie to dziwaczne!... — odezwał się Porthos, zwolna podnosząc głowę ze spojrzeniem, pełnem zdziwienia, zwróconą do przyjaciół — teraz już rozumiem po angielsku, pojmuję, o czem rozmawiacie.
— Bo rozmawiamy po hiszpańsku, drogi przyjacielu — powiedzał Athos ze zwykłym sobie spokojem.
— Tam do djabła!... — zaklął Porthos — przykro mi to bardzo, inaczej bowiem przybyłby mi jeden więcej język.
— Senor — ciągnął dalej gospodarz — gdy mówię parlament czysty, to znaczy ten, który oczyścił pułkownik Pridge.
— Co to takiego ten pułkownik Pridge?... — zapytał Aramis — i na jaki wziął się sposób, aby parlament oczyścić?
— Pułkownik Pridge — mówił Hiszpan — jest to dawny woźnica, człowiek wielce mądry, który zauważył pewną rzecz, gdy woził swoim wozem: że, gdy kamień znajdzie się na drodze, krótsza sprawa, usunąć go, aniżeli próbować przejechać przez niego. Tedy, na dwustu pięćdziesięciu jeden członków, z których parlament się składa, stu dziewięćdziesięciu jeden było mu niedogodnych i mogło spowodować wywrócenie jego politycznego wozu. Wziął się więc do nich jak niegdyś do kamienia, i z Izby precz wyrzucił.
— Ślicznie!... — odezwał się d‘Artagnan — który jako człowiek rozumu, cenił go wszędzie, gdziekolwiek napotkał.
— Czy wykluczeni wszyscy byli stronnikami Stuarta?... — zapytał Athos.
— Bez żadnej wątpliwości, senor, i rozumie się, iż byliby ocalili króla.
— I sądzisz, iż on się zgodzi stanąć przed takim trybunałem?... — zapytał Aramis.
— Musi — odparł hiszpan — gdyby chciał stawić opór, lud go do tego zniewoli.
— Dziękuję ci, panie Perez — odezwał się Athos — jestem już powiadomiony dostatecznie.
— Czy uwierzysz już raz nakoniec, że sprawa stra-