Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/598

Ta strona została przepisana.

cona zupełnie — przemówił d’Artagnan do Athosa — i że z takimi jak Harrison, Joyce, Pridge i Cromwell mierzyć się nam trudno?
— Wybawią króla z trybunału — rzekł Athos — samo milczenie jego stronników dowodzi istnienia spisku.
D‘Artagnan wzruszył ramionami.
— Lecz jeżeli tamci ośmielą się wydać wyrok na swego króla, to drudzy wydadzą go, czyby był na wygnaniu, czy też w więzieniu — zapważył Aramis.
D‘Artagnan począł pogwizdywać z miną, pełną niedowierzania.
— Przekonamy się sami — rzekł Athos — pójdziemy bowiem na posiedzenia, jak mniemam przynajmniej.
— Niedługo przyjdzie panom czekać na to — odezwał się gospodarz — od jutra się zaczynają.
— To tak?... — odezwał się Athos — więc sporządzono akta sądowe, zanim pojmano króla?
— Bezwątpienia — rzekł d‘Artagnan — zaczęto tę czynność z dniem, w którym król został sprzedany.
— Wiedzcie — odezwał się Aramis — że to Mordaunt, nasz przyjaciel, jeżeli nie dobił targu, to co najmniej wstęp do tej sprawki ułatwił.
— Wiedzcie — rzekł d‘Artagnan — iż, gdziekolwiek wpadnie mi w ręce, utłukę tego pana Mordaunta.
— Fe! — odezwał się Athos — takiego nędznika!
— Dlatego właśnie, że jest nędznikiem, zabiję go — ciągnął d‘Artagnan, oświadczam, że Mordaunt z niczyjej ręki nie zginie tylko z mojej własnej.
— I z mojej — rzekł Aramis.
— I z mojej — odezwał się Porthos.
— Jednomyślność rozczulająca — zawołał d‘Artagnan — jak przystoi na poczciwych mieszczuchów, jakimi jesteśmy. Wyjdźmy przejść się po mieście; sam Mordaunt nie poznałby nas o cztery kroki wśród takiej mgły. Chodźmy łyknąć jej trochę.
— Zapewne — przemówił Porthos — dla urozmaicenia tego piwa.
Wybrali się więc we czterech, aby, jak to mówią po prostu, zwąchać, co się święci

.