Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/603

Ta strona została przepisana.

wagi chwili obecnej, zeskoczyłbym z trybuny, trzema susami wpadłbym na Mordaunta i udusił; potem porwałbym go za nogi i pozabijał nim tych wszystkich lichych muszkieterów, będących karykaturą muszkieterów francuskich. Przez ten czas d‘Artagnan, który jest pełen trafnych pomysłów, znalazłby może sposób uratowania króla. Dobrzeby pomówić z nim o tem.
Athos zaś, z płomienną twarzą, z zaciśniętemi pięściami. z wargami do krwi przygryzionemi, pienił się, siedząc na ławce, wściekły na tę nieskończoną obelgę parlamentarną i niewyczerpaną cierpliwość królewską.
W tejże chwili oskarżyciel kończył temi słowy:
„Obecnie oskarżenie wniesione jest przez nas w imieniu ludu angielskiego“.
Na te słowa szmer powstał w trybunach, i znowu głos, lecz nie kobiecy tym razem, ale męski i silny, zagrzmiał po za d‘Artagnanem.
— Łżesz! — krzyknął, — a to, coś powiedział, jest wstrętnem dziewięciu dziesiątym ludu angielskiego.
Był to głos Athosa, który, nieprzytomny prawie, stojąc z podniesioną ręką, przerwał mowę oskarżycielowi publicznemu.
Na okrzyk ten król, sędziowie, widzowie, wszyscy zgoła zwrócili oczy na trybunę, gdzie znajdowali się czterej przyjaciele.
Mordaunt poszedł za innymi i poznał szlachcica, otoczonego trzema nieodstępnymi towarzyszami, którzy stali bladzi i groźni.
Gwałtownem skinieniem przywołał do siebie dwudziestu muszkieterów i, wskazując palcem trybunę, gdzie stali jego wrogowie, — krzyknął:
— Ognia do tej trybuny!
Lecz wtedy, jak myśl szybki, d‘Artagnan pochwycił Athosa wpół, Porthos Aramisa, skoczyli z ławek, i niknąć w korytarzach, zbiegli ze schodów i zmieszani z tłumem, przepadli.
Poznał i Karol czterech dzielnych francuzów; jedną ręką przycisnął serce, jakby chciał bicie jego powstrzymać, a dragą przysłonił oczy, aby nie widzieć, jak mordować będą jego wiernych przyjaciół.
Mordaunt, blady i drżący z wściekłości, wypadł z sali z obnażoną szablą, za nim dziesięciu halabardników; py-