Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/625

Ta strona została przepisana.

pozwolisz włożyć na głowę twoją korony, dopóki prawnie należeć ci się nie będzie.
Dziecię złożyło drobną rączkę swoją w dłoni ojcowskiej i rzekło:
— Najjaśniejszy Panie, przysięgam Waszej Królewskiej Mości...
Przerwał mu Karol.
— Henryku, — powiedział — nazwij mnie ojcem twoim.
— Mój ojcze, — powtórzyło dziecię, — przysięgam ci, że wpierw zabiją mnie, niż królem swoim zrobią.
— Dobrze, mój synu, — rzekł Karol, — a teraz uściśnij mnie i ty także, Karolino, i nie zapominajcie o mnie.
— Oh! nigdy! nigdy! — wykrzyknęły dzieci oplatając rączkami szyję królewską.
— Żegnam was, żegnam, moje drogie dzieci. Wyprowadź ich, Juxon; ich łzy odjęłyby mi odwagę do śmierci.
Biedne dzieci! Juxon wydarł je z objęć ojca i oddał tym, co je przyprowadzili.
Athos tymczasem nasłuchiwał, i rozpacz go zdejmowała, że nie było sygnału; od czasu do czasu w zniecierpliwieniu, znowu poczynał nacinać kamień, lecz z obawy, by go nie dosłyszano, przestawał natychmiast.
Okrutna ta bezczynność trwała dwie godziny. Milczenie śmierci zaległo pokój królewski.

i Nareszcie Athos postanowił odkryć przyczynę tego głuchego i ponurego spokoju, który zakłócał tylko bezmierny szum, sprawiany przez tłumy. Uchylił draperję, zasłaniającą otwór wyłomu, zszedł na pierwsze piętro rusztowania, — rozchylił wprost oczu swoich zasłonę i ujrzał konnicę opasującą dokoła straszną tę budowę; za konnicą rząd halabardników i muszkieterów, a po za muszkieterami pierwsze szeregi ludu, który na podobieństwo posępnego oceanu, bałwanił się i ryczał.
— Co to się stało? — pytał samego siebie Athos, drżąc, jak ta zasłona, targana jego nerwową ręką.
Tłumy się cisną, wojsko pod bronią, a pomiędzy widzami, którzy stoją z oczami wlepionemi w okno, dostrzegam d‘Artagnana! Na co on czeka? Czemu się tak przypatruje? Wielki Boże! miałżeby dozwolić uciec katowi!