Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/631

Ta strona została przepisana.

— To dowodzi, że król umrzeć może, lecz monarchja jest nieśmiertelna.
— Niestety!... — westchnął Athos — kto wie, czy to nie ostatni król-rycerz, jakiego na tym świecie mieć będą. Nie dręcz się tak, hrabio, — odezwał się gruby głos ze schodów, na których rozlegały się ciężkie kroki Porthosa, — wszyscyśmy śmiertelni, mili moi przyjaciele.
— Lecz co z d‘Artagnanem się dzieje — odezwał się Aramis — czyś go nie widział, miałożby mu się co przytrafić?...
— Zgubiliśmy się w tłumie — rzekł Porthos, i pomimo wszelkich usiłowań, nie mogłem za nim podążyć.
— O!... — przemówił z goryczą Athos — ja go widziałem: stał w pierwszych rzędach tej ciżby, wybornie umieszczony, aby nic nie stracić, a że bądź co bądź, widok był ciekawy, chciał widocznie przypatrzeć mu się do końca.
— O!... hrabio de la Fére — odezwał się głos spokojny, choć przytłumiony nieco, przyśpieszonym biegiem, tyżeś to, co spotwarzasz nieobecnych?...
Wymówka ta w samo serce ugodziła Athosa. Jednakże tak głębokie było wrażenie, jakie sprawił na nim d‘Artagnan, w szeregach tego bezmyślnego i dzikiego ludu, że odpowiedział tylko:
— Nie spotwarzam cię, przyjacielu. Lecz niepokojono się tu o ciebie, ja też powiedziałem, gdzie byłeś. Tyś nie znał króla Karola, niczem on był dla ciebie, i kochać go nie byłeś obowiązany.
I mówiąc to, dłoń wyciągnął ku niemu. Lecz d‘Artagnan udawał, że gestu Athosa nie widzi, i rękę swą ukrył pod płaszczem.
Ramię Athosa zwolna opadło ku ziemi.
— Uf!... znużony jestem — rzekł d‘Artagnan i rzucił się na krzesło!
— Napij się wina — odezwał się Aramis, biorąc ze stołu butelkę i napełniając kieliszek; wypij, to cię orzeźwi.
— Tak, napijmy się — rzekł Athos — który, czując się dotknięty niezadowoleniem gaskończyka, chciał trącić się z nim kieliszkiem — napijmy się i porzućmy ten kraj obrzydły. Wiecie że statek nas oczekuje; ruszajmy zaraz dziś wieczorem, nie mamy już tutaj co robić!...
— Bardzo ci pilno, panie hrabio — odezwał się d‘Artagnan.