Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/638

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXX
DOM CROMWELLA

Ten, którego śledził d‘Artagnan, Mordauntem był istotnie.
Zamknąwszy za sobą drzwi, zdjął maskę, odpiął siwiejącą brodę, której użył dla zmiany wyglądu, wszedł na schody, otworzył drzwi i znalazł się, w pokoju oświetlonym jedyną lampą, słabo rozjaśniającą ciemne obicia, oko w oko z mężczyzną, który siedział przy biurku i pisał.
Mężczyzną tym był Cromwell.
Skoro wszedł, Cromwell przerwał pisanie.
— To ty, Mordaunt, — rzekł podnosząc głowę, — późno przychodzisz!...
— Generale, — odezwał się Mordaunt, — chciałem przypatrzeć się ceremonji do końca i to mnie opóźniło.
— Ach! — rzekł Cromwell, — nie posądzałem cię, byś był do tego stopnia ciekawy.
— Zawsze mim jestem, gdy chodzi o zobaczenie upadku którego z nieprzyjaciół Waszej Dostojności, a ten do mniej znaczących zaliczonym być nie mógł. Lecz ty, generale, nie byłeś wcale w White-Hall?
— Nie, — odparł Cromwell.
Milczeli przez chwilę:
— Czy miałeś, generale, szczegółowe sprawozdania?
— Żadnych. Siedzę tu od rana. Tyle tylko wiem, że istniał spisek dla ocalenia króla.
— Ah! to wiedziałeś o tem, generale, — odezwał się Mordaunt.
— Mniejsza z tem. Czterej ludzie przebrani za robotników uprowadzić mieli króla z więzienia do Greenwich; gdzie oczekiwał ich statek.