Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/666

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXXIII
WINO PORTO

W dziesięć minut panowie już spali, lecz nie tak było ze służbą zgłodniałą, a w dodatku niespokojną z powodu niepewności położenia.
Blaisois i Mousqueton zajęci byli szykowaniem posłania, składającego się z deski i tłumoka; na wiszącym stole leżał bochenek chleba, stał dzban piwa i trzy szklanki.
— Przeklęte kołysanie!... — mówił Blaisois — czuję, że już mnie porywa to samo, co przy pierwszej przeprawie.
— A w dodatku na pokonanie choroby morskiej — odparł Mousqueton — mamy jedynie chleb jęczmienny i piwo z chmielu! pfe!
— Grimaud?... — zapytał Mousqueton wchodzącego towarzysza, czy i ty masz pragnienie?
— Jak rodowity szkot — odparł Grimaud krótko.
Usiadł przy Blaisois i Mousquetonie, wydobył z kieszeni notatnik i zajął się obrachunkiem wydatków dziennych.
— Oj! oj!... — mówił Blaisois — otóż zaczyna mnie kręcić koło serca!
— Jeżeli tak — rzekł Mousqueton poważnie — to zjedz trochę...
— Nazywasz to jedzeniem?... — odparł Blaisois, wskazując z pogardą na chleb jęczmienny i piwo.
— Blaisois — przerwał Mousqueitan — pamiętaj, że chleb jest najwłaściwszem pożywieniem francuza; a i tego nie zawsze ma pod dostatkiem; zapytaj Grimauda.
— Tak, ale piwo — odparł Balisois, z przytomnością czyniącą honor bystrości jego umysłu — ale piwo, czy także jest najwłaściwszym napojem?