Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/667

Ta strona została przepisana.

— Co do tego — rzekł Mousqueton zaambarasowany — muszę wyznać, że nie, i że piwo jest tak samo wstrętne francuzowi, jak wino anglikowi.
— Jakto, panie Mouston — mówił Blaisois, jakto, więc według pana anglicy nie lubią wina?
— Nienawidzą, a na dowód — ciągnął Mousqueton prostując się z dumą — na dowód powiem ci, że pewien książę angielski umarł, gdy go wpakowano w beczkę małmazji. Słyszałem jak opowiadał to zdarzenie pan opat d‘Herblay.
— A to głupiec ten anglik!... — rzekł Blaisois — chciałbym być na jego miejscu.
— Możesz — odezwał się Grimaud, pisząc swoje rachunki.
— Jakto, mogę?... — zapytał Blaisois.
— Tak — ciągnął Grimaud, nie przerywając cyfr sumować.
— Ja mogę? Wytłomacz się, panie Grimaud.
Grimaud rachował dalej i właśnie skończył ogólną sumę.
— Porto — mruknął Grimaud, zaczynając nową kombinację rachunkową.
— Gdybyśmy poprosili anglików aby nam sprzedali buteleczkę? — zapytał uczciwy Blaisois.
— Sprzedali! — zawołał Mousqueton, w którym odezwały się dawne złodziejskie instynkty; — znać zaraz, młodzieńcze, że nie masz doświadczenia życiowego. Na co kupować, kiedy wziąć można.
— Wziąć! — rzekł Blaisois, — pożądać dobra bliźniego! ależ to wzbronione, zdaje mi się...
— Gdzieżeś to wyczytał? — zapytał Mousqueton.
— W przykazaniach Boskich, czy kościelnych, nie pamiętam już w jakich. Lecz to wiem, że napisano: Nie będziesz pożądał sony bliźniego twego, ani żadnej rzeczy jego...
— Otóż to głupia racja, panie Blaisois, dzieciństwo prawdziwe, — rzekł Mousqueton tonem wyższości; — tak, dzieciństwo; nie cofam słowa. Pytam, w którem Piśmie Świętem wyczytałeś, że anglicy są nasi bliźni?
— Wprawdzie nie pamiętam, gdzie to stoi, — rzekł Blaisois.
— Dzieciństwo, jeszcze raz powtarzam, — ciągnął Mousqueton. — Gdybyś przez dziesięć lat wojował, ko-