mundury. Zapytał, co się stało. Odpowiedziano mu, że jakiś mieszczanin z dwudziestką swych przyjaciół napadł na powóz, eskortowany przez gwardję pana kardynała, ale przybyły jej posiłki i mieszczanie zostali rozproszeni.
Przewódca napadu schronił się do sąsiedniego domu przy hotelu i dom ten rewidowano teraz. Zamłodu d‘Artaginan byłby pobiegł tam, gdzie zobaczyłby mundury, i samby dopomógł żołnierzom przeciw mieszczaninowi, ale teraz głowa mu wystygła. Zresztą miał w kieszeni sto pistolów kardynalskich, nie chciał się więc narażać w takiem zbiegowisku.
Powrócił do hotelu, o nic więcej nie wypytując. Dawniej d‘Artagnan chciał wszystko wiedzieć, teraz to, co wiedział, wystarczało mu całkowicie. Zastał piękną Magdalenę, która się go nie spodziewała, bo myślała, że d‘Artagnan, jak jej powiedział, przepędzi całą noc w Luwrze.
Chciała więc wszcząć z nim rozmowę i opowiedzieć o wszystkiem, co się stało, ale d‘Artagnan dziwnie nie był usposobony do rozmowy. Pokazała mu dymiącą się kolację, lecz d’Antagnan prosił, ażeby wieczerzę zaniesiono mu do pokoju i dodano do niej butelkę starego burgunda.
D‘Artagnam zamykał się w tym pokoju, kiedy pragnął nieobecnością swoją ukarać piękną Magdalenę. Pierwszem jego staraniem było schowanie, do starego biurka, mającego tylko nowy zamek, otrzymanego worka; potem, gdy po chwili podano mu zimną kolację wraz z butelką wina, pożegnał chłopca, zamknął drzwi i zasiadł do stołu.
D‘Artagnan nie należał do ludzi, którzy sądzą, że noc przynosi radę; w nocy d‘Artagnan spał. Zrana zaś przeciwnie świeży i rzeźki czuł najlepsze natchnienie. Oddawna już nie miał sposobności myśleć zrana, ale w nocy spał zawsze dobrze. O świcie obudził się, wyskoczył z łóżka ze stanowczością żołnierską i, rozmyślając, przechadzał się po pokoju.
— W 43 roku, na pół roku prawie przed śmiercią nieboszczyka kardynała, otrzymałem list od Athosa. Gdzie to było?... Zobaczymy... A!... było to przy oblężeniu Besançon... przypominam sobie... znajdowałem się właśnie w bastjonie. Cóż mi opowiadał?... Że mieszka w małym mająteczku, tak... w małym mająteczku, ale gdzie?... Kiedy to właśnie czytałem, wiatr porwał ten list. Dawniej — byłbym go poszukał, chhoćby nawet wiatr zaniósł
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/67
Ta strona została przepisana.