chając tak gwałtownie, iż gdy fala głowę mu nakrywała, woda się burzyła.
D‘Artagnnan śledził poruszenia Mordaunta, a skończywszy rozmowę z Aramisem, podniósł się:
— Mój panie — powiedział zwracając się do Mordaunta — bądź łaskaw oddalić się od nas, twoje obecne położenie jest łożem różami zasłanem, w porównaniu z tem coś dla nas gotował, i z tem, coś zrobił z Grosslowem i jego towarzyszami.
— Panowie — zaczął znów Mordaunt z akcentem rozpaczy — przysięgam, żal mój jest szczery. Zlitujcie się, młody jestem, mam zaledwie dwadzieścia trzy lata!... Panowie!... popchnęło mnie do tego uczucie bardzo naturalne, chciałem pomścić matkę moją!...
— O!.. — rzekł d‘Artagnan, widząc że Athos coraz bardziej mięknie — to zależy...
Mordaunt kilkoma poruszeniami mógł szalupy dosięgnąć; widmo śmierci dodawało mu sił nadludzkich.
— Niestety!... — jęczał — więc umrzeć muszę. Zabijacie syna, jak matkę zabiliście!... A jednak jam nic nie zawinił. Według praw boskich i ludzkich, syn powinien mścić się za matkę. A wreszcie — dodał składając ręce, — jeżeli to zbrodnia... ponieważ żałuję za nią... ponieważ błagam przebaczenia... powinniście mi przebaczyć...
— O!... serce mi się kraje!... — rzekł Athos.
— A ja powiadam — odparł d‘Artagnan — że trzeba z nim skończyć. Słyszysz, panie zabójco własnego wuja, kacie króla Karola I-go, panie podpalaczu, radzę ci, idź do dna, bo jak zbliżysz się jeszcze choć trochę do barki, roztrzaskam ci głowę tem oto wiosłem.
Mordaunt, jak gdyby w rozpaczy, podsunął się. D‘Artagnan ujął wiosło w dwie ręce; Athos się podniósł.
— D‘Artagnan!... d‘Artagnan!... — zawołał — d‘Artagnan!... mój synu... błagam cię!... Ten nieszczęśliwy umiera... to okrutne jest pozwolić ginąć człowiekowi i ręki mu nie podać, kiedy tego tylko trzeba dla ocalenia go... Serce moje nie pozwala na czyn podobny... Nie mogę się oprzeć... on żyć musi!...
— Mordioux!.. — odparł d‘Artagnan — dlaczego nie powiążesz nam nóg i rąk, i nie wydasz nas temu nędznikowi?... Prędzeijby się skończyło. Ah!... hrabio de la
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/680
Ta strona została przepisana.