Grimaud, w imieniu swego pana, ofiarował kapitanowi dwadzieścia gwinei, a o dziewiątej rano, pchani pomyślnym wiatrem, nasi Francuzi wysiadali na ziemię ojczystą.
— Boże! jakżeż się tu pewnie stoi!... — rzekł Porthos, zagłębiając swe szerokie stopy w piasku. Niech no mnie teraz kto zaczepi, niech krzywo spojrzy, albo się dotknie, zobaczy z kim będzie miał do czynienia! Morbleu! wyzwałbym całe królestwo!
— A ja — rzekł d‘Artagnan — proszę cię, Porthosie, nie rzucaj tak głośno wyzwania, zdaje mi się bowiem, że strasznie nam się tu przypatrują.
— Podziwiają nas przecie — rzekł Porthos.
— Otóż ja — odparł d‘Artagnan — nie dbam zupełnie o próżną chwałę. Spostrzegam tylko, że kręcą się tu ludzie czarno ubrani, a w naszem położeniu, tacy ludzie strachem mnie przejmują, nie zapieram się tego wcale...
— To urzędnicy portowi, spisujący towary nadeszłe — rzekł Aramis.
— Za rządów tamtego, wielkiego kardynała — rzekł Athos — uważanoby więcej na nas, niż na towary. Za rządów zaś obecnego, uspokójcie się przyjaciele, stanie się zupełnie przeciwnie.
— Nie ufam temu — mówił d‘Artagnan — i uciekam po za wzgórza piaszczyste.
Mały orszak podążył za nim i znikł niebawem poza wzgórzami, jednak nie bez zwrócenia na siebie uwagi ludzi, znajdujących się w porcie.
— Ponieważ ubiegliśmy już z pół mili — odezwał się Aramis — usiądźmy i pogadajmy.
— Nie, nie — rzekł d‘Artagnan — uciekajmy jeszcze. Wymknęliśmy się Cromwellowi, Mordauntowi i morzu, trzem przepaściom, które nas pochłonąć chciały, nie wymkniemy się Imć panu Mazariniemu.
— Masz rację, d‘Artagnan — rzekł Aramis — a według mego zdania, dla większego bezpieczeństwa, powinniśmy się rozłączyć.
— Tak, tak, Aramisie — odparł d‘Artagnan — rozłączmy się...
— Dlaczego mamy się rozłączyć?... — zapytał Athos.
— Dlatego — odrzekł d‘Artagnan — że Porthos i ja wysłani byliśmy od Mazariniego do Cromwella — a słu-
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/688
Ta strona została przepisana.