Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/689

Ta strona została przepisana.

żyliśmy Karolowi I-mu. Jeżeli wracamy razem z panem hrabią de la Fére i kawalerem d‘Herblay, zbrodnia nasza jest dowiedziona; jeżeli jednak wracamy sami, zbrodnia nasza staje się wątpliwą; wątpliwością zaś można ludziom doskonale zamydlać oczy. A w dodatku chciałbym naciągnąć pana Mazariniego, tak, chciałbym szczerze...
— Widzicie!... — rzekł Porthos — jest racja, a mnie to na myśl nie przyszło!
— Zapominasz — odezwał się Athos — że wziąłeś nas do niewoli na polu walki; nie uważamy się za zwolnionych z danego słowa, i sądzimy że gdy odprowadzisz nas jako jeńców do Paryża...
— Doprawdy, Athosie — przerwał d‘Artagnan — przykro mi, że człowiek taki rozumny, wygaduje głupstwa, jakich wstydziłby się uczeń z trzeciej klasy. Kawalerze — ciągnął d‘Artagnan zwracając się do Aramisa, charakter mój podejrzliwy przesadza może niebezpieczeństwo. Porthos i ja nie ryzykujemy nic zgoła. Lecz jeżeliby trafem chciano nas aresztować w waszej obecności! Dobylibyśmy wszyscy nasze szpady, i sprawa stałaby się złą bardzo... tak złą, iż zgubiłaby nas wszystkich czterech. A w dodatku, jeżeli dwóch z nas nieszczęście spotka, czyż nie lepiej, aby drudzy zostali swobodni i wyciągnęli tamtych z biedy? Kto wie, czy rozłączeni nie otrzymamy przebaczenia, wy od królowej, my od Mazariniego? przebaczenia, którego odmówionoby nam, gdybyśmy pokazali się razem. Dalej, Athos i Aramis, zawracajcie na prawo; Porthos, chodź ze mną na lewo; pozwól tym panom iść ku Normandji, a my najkrótszą drogą dostaniemy się do Paryża.
— Lecz, gdy nas złapią w drodze, jakim sposobem zawiadomimy się o wypadku?... — zapytał Aramis.
— Nic łatwiejszego — odparł d‘Artagnan: ułóżmy marszrutę, z której nie zboczymy. Idźcie do Saint-Valery, potem do Dieppe, a potem prostą drogą z Dieppe do Paryża. My zaś pójdziemy na Abbeville, Amiens, Peronne, Compiégne i Senlis. W każdej oberży, w każdym domu gdzie przystaniemy, wypiszemy na ścianie ostrzem noża, lub na szybie djamentem, objaśnienia ułatwiające poszukiwania tym, którzy będą wolni.
— O mój przyjacielu — rzekł Athos — jakżebym wy-