Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/694

Ta strona została przepisana.

spróbowały wycieczki poza mury miasta, nietyle, by stoczyć jakąkolwiek potyczkę, ile dla upewnienia siebie i innych, że są nareszcie zorganizowani! Na czele oddziału, powiewała wysoka chorągiew, z napisem: „Poszukujemy naszego króla“.
Tak przeszło do pierwszych dni lutego, a właśnie 1-go tego miesiąca, czterej muszkieterowie wylądowali w Boulogne i udali się do Paryża różnemi drogami.
Przy schyłku czwartego dnia podróży, omijali, jak jedni, talk drudzy Nanterre, by nie wpaść w ręce partji stronników królowej.
Athos z niechęcią poddawał się wszelkim ostrożnościom, lecz Aramis zrobił mu słuszną uwagę, iż nie mają prawa narażać się na niebezpieczeństwa, ponieważ król Karol zlecił im święte posłannicwo, które przyjęte przez nich u stóp rusztowania, może być dokonane tylko u stóp nieszczęśliwej królowej, jego żony. Athos zmuszony był ustąpić. Nasi podróżni zastali przedmieścia obsadzone wojskiem, a cały Paryż pod bronią. Straż odmówiła przejścia dwom szlachcicom. Sierżant wyszedł i przybrawszy postaw wę pełną godności i znaczenia, jak zwykle robią mieszczanie, gdy mają szczęście przywdziać mundur wojskowy.
— Coście za jedni, moi panowie? — zapytał.
— Jesteśmy szlachtą, — odrzekł Athos.
— Co za interes macie w Paryżu?
— Ważne zlecenia, do Tej Wysokości królowej angielskiej.
— Oho! wszyscy teraz z interesami do królowej angielskiej! — odparł sierżant. — Mamy tu właśnie na naszym posterunku trzech szlachciców, których paszporty sprawdzamy, udających się także do Jej Królewskiej Mości.
— Gdzie pańskie paszporty?
— Nie posiadamy żadnych.
— Jakto! żadnych?
— Jak już powiedzieliśmy, przybywamy z Anglji; nie mamy pojęcia, co się dzieje w kraju, ponieważ opuściliśmy Paryż przed wyjazdem króla.
— A! — rzekł sierżant z miną domyślną, — to wy jesteście mazaryńczykami, chcecie się przedostać, by nas szpiegować!
— Kochany przyjacielu, — odezwał się Athos, który