Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/73

Ta strona została przepisana.

— W Artois, gdzie byłem na wojnie przez dwa lata. Niech pan posłucha. Goeden morgen, mynheer, ik ben begeerd te weeten hoe uwe gezundheyd bestaed.
— Co to znaczy?...
— Dzień dobry panu, śpieszę dowiedzieć się, jak się pan miewa.
D‘Artagnan podszedł ku drzwiom, zawołał chłopca i kazał poprosić piękną Magdalenę, ażeby do niego przyszła.
W tej chwili weszła gospodyni; biegła, uśmiechnięta, spodziewając się zastać d‘Artagnana samego; spostrzegłszy Plancheta, cofnęła się, stropiona.
— Moja droga pani gospodyni — rzekł d‘Artagnan — przedstawiam ci brata twego, który przybywa z Flandrji, a ja na kilka dni biorę go do swej usługi.
— Mego brata?... — wyrzekła gospodyni, coraz bardziej zdziwiona.
— A powiedzże dzień dobry swej siostrze, master Peter.
— Wilkom, zuster — rzekł Planchet.
— Goeden dag, broder — odpowiedziała gospodyni, zdziwiona.
— A widzisz — rzekł d‘Artagnan — to brat pani, którego pewnie nie znałaś, ale ja go znam; przybył z Amsterdamu. Ubierzesz go pani podczas mojej nieobecności; za moim powrotem, to jest za godzinę, przedstawisz mi go pani, i na rekomendację pani, której nic nie mogę odmówić, przyjmę go do służby, chociaż nie umie ani słowa po francusku... rozumiesz, pani?...
— To znaczy, że się domyślam, czego pan pragniesz, a to mi wystarcza — odrzekła Magdalena.
— Jesteś nieoszacowaną kobietą, moja piękna gospodyni, zdaję się na ciebie zupełnie.
Poczem, skinąwszy znacząco na Plancheta, d‘Artagnan wyszedł i udał się do kościoła Najświętszej Marji Panny.