Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/736

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XLII
KRÓLEWSKOŚĆ MAZARINTEGO

Anna Austrjacka raczyła przyjąć deputację paryżan milcząca i wspaniała jak zawsze. Wysłuchała skarg i błagania posłów; lecz, gdy skończyli przemowę, nikt nie był pewny, czy słyszała, co mówili, twarz jej bowiem pozostała zimną i obojętną.
Mazarini, obecny przyjęciu, rozumiał doskonale, czego domagali się deputowani: ani mniej ani więcej, tylko odsunięcia go od rządów, natychmiast i bezpowrotnie.
— „Panowie — przemówił Mazarini — połączę prośby moje z waszemi i błagać będę królową, aby położyła koniec cierpieniom ludu swojego. Robiłem, co mogłem, aby stać się użytecznym i dolę ludu osłodzić — a jednak, według zdania waszego, głos ogółu mnie obwinia, mnie, skromnego przybysza, który nie potrafił podobać się francuzom! Uznaję się za zwyciężonego... Uczynię wszystko czego naród pragnie. Jeżeli Paryżanie zawinili, a któż jest bez winy, panowie?... Paryż jest już ukarany... Dosyć już krwi popłynęło, dosyć nędzy cierpi miasto, pozbawione króla i sprawiedliwości. Ponieważ żądacie, bym się odsunął od władzy, dobrze zatem, odsuwam się...
— Panie kanclerzu — przemówiła królowa do pana Séguier, dawnego naszego znajomego — pan rozpoczniesz rokowania; Reuil będzie miejscem posiedzeń. Co się tyczy wyjazdu lub pozostania pana kardynała, oświadczam, iż za wiele mu zawdzięczam, abym mogła wolność jego krępować. Pan kardynał uczyni, co uzna za stosowne.
Chwilowa bladość pokryła inteligentną twarz pierwszego minstra. Patrzył na królową niespokojnie, lecz nie mógł odgadnąć, co się dzieje w jej sercu.