Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/743

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XLIV
ROZUM I SIŁA

Przejdźmy teraz z oranżerji do pawilonu myśliwskiego.
W tym to budynku, na dole, zamknięci, Porthos z d‘Artagnanem spędzali długie godziny niewoli w przymusowej bezczynności, tak wstrętnej ich naturze. D’Artagnan, jak tygrys w klatce zamknięty, chodził z dzikiem spojrzeniem, wydając niekiedy ryk głuchy przez kratę okna, wychodzącego na służbowy dziedziniec.
Porthos trawił w cichości wyborny obiad, co tylko sprzątnięty. Pierwszy zdawał się być pozbawionym rozumu, a jednak przemyśliwał; drugi zdawał się rozmyślać głęboko, a spał tylko; musiała go jednak zmora dusić, sądząc ze strasznego, urywanego chrapania.
— Otóż i wieczór nadchodzi — mówił d‘Artagnan. — Musi być około czwartej godziny. Niedługo będzie sto osiemdziesiąt i trzy godziny, jak tu siedzimy.
— Hm! — mruknął Porthos, udając że odpowiada.
— Rozumiesz, ty sieczny śpiochu? — rzekł d‘Artagnan, zniecierpliwiony, że ktoś może spać w dzień, kiedy on nawet w nocy oka zmrużyć nie jest w stanie.
— Co? — zapytał Porthos.
— Czy rozumiesz, co mówię?
— A coś ty mówił?
— A to, że prawie sto osiemdziesiąt i trzy godziny, jak tu siedzimy.
— Twoja w tem wina.. — rzekł Porthos.
— Jakto! moja wina?...
— Tak, proponowałem ci wyjście natychmiastowe.
— Przez wyrwanie sztaby żelaznej i wywalenie drzwi?
— Ma się rozumieć!