Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/747

Ta strona została przepisana.

— Więc pan de la Fére mieszka w tym zamku?...
— Tak.
— Na jakich prawach?...
— Na takich, jak panowie.
— Athos uwięziony?...
— Wiesz pan przecie — rzekł Comminges śmiejąc się — że w Reuil nie mamy więźniów, ponieważ niema więzienia.
— Nie bawmy się grą słów, łaskawy panie; Athos aresztowany?...
— Wczoraj w Saint-Germain, gdy wychodził od królowej.
D’Artagnanowi ręce opadły. Rzekłbyś, piorun w niego uderzył. Ciemna jego twarz zbladła chwilowo.
— Uwięziony!... powtórzył.
— No, no — przerwał Comminges, — nie martw się pan, nie chciałem przecie zasmucić was... Podczas wojny obecnej wszyscyśmy jutra niepewni. Śmiej się pan lepiej z trafu, który zbliżył przyjaciela waszego do ciebie i pana du Vallon, zamiast rozpaczać.
Przemowa ta nie odniosła skutku; d‘Artagnan ciągle stał jak nieżywy.
— A jak wyglądał, jak się zachowywał?... — zapytał Porthos, który, widząc, że d‘Artagnan milczy, skorzystał, by też coś powiedzieć.
— Z początku tak samo, jak panowie, zdawał się być bardzo zmartwiony, lecz jak się dowiedział, że pan kardynał odwiedzi go zaraz dziś wieczorem...
— A!... — odezwał się d‘Artagnan, — pan kardynał odwiedzi hrabiego de la Fére...
— Tak jest, hrabia de la Fére, dowiedziawszy się o tem, polecił mi, bym panom powiedział, iż skorzysta z zaszczytu, jaki pan kardynał mu czyni i przedstawi łasce jego was i siebie...
— O!... drogi, kochany hrabia!... — rzekł d‘Artagnan.
— Śliczna sprawa — mruczał Porthos, — wielka łaska. Przebóg!... toż pan hrabia de La Fére, spokrewniony z Montmorencymi i Rohanami, wart tyle a może więcej, niż jakiś tam Mazarini.
— Nic to nie szkodz, — rzekł d‘Artagnan filuternie; — rozważywszy dobrze, kochany du Vallon, zawsze to wielki zaszczyt dla hrabiego de la Feée, a nadto wielce to jest