Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/748

Ta strona została przepisana.

obiecujące; odwiedziny!... to nawet według mego zdania tak wielki honor dla więźnia, że chyba pan de Comminges myli się...
— Jakto?... ja się mylę?...
— Z pewnością to nie pan Mazarini pójdzie do hrabiego de La Fére, lecz hrabiego wezwą do pana Mazariniego.
— O nie, nie, — rzekł Comminges, któremu szło o to, aby dowieść, iż dobrze jest powiadomiony. — Słyszałem przecie, jak kardynał mówił do mnie, że sam pójdzie do hrabiego de La Fére.
D‘Artagnan patrzył na Ponthosa, chcąc się przekonać, czy pojmuje ważność tej wizyty, lecz Porthos patrzył w inną stronę.
— Więc kardynał ma zwyczaj spacerowania po swej oranżerji?... — zapytał d‘Artagnan.
— Co wieczór zamyka się w niej, — rzekł Comminges. Prawdopodobnie rozmyśla tam nad sprawami państwa.
— Kiedy tak, — mówił d’Artagnan, — zaczynam wierzyć, że Jego Eminencja odwiedzi hrabiego de La Fére; z pewnością jednak nie sam pójdzie?
— O nie, z dwoma żołnierzami.
— I rozmawiać będzie wobec dwóch obcych?
— Żołnierze ci są szwajcarami, mówią tylko po niemiecku. A może nawet za drzwiami będą oczekiwać.
— Niech się pan Mazarini strzeże, niech sam jeden nie wchodzi do hrabiego de La Fére, — rzekł d‘Artagnan, — bo hrabia musi być wściekle zły.
Comminges wybuchnął śmiechem.
— Doprawdy, moi panowie, możnaby sądzić, żeście ludożercy. Pan de La Fére jest pełen ugrzecznienia, a przytem broni nie posiada. Na pierwsze zaś wezwanie Jego Eminencji nadbiegną zaraz żołnierze, nieodstępni jak zawsze.
— Dwaj żołnierze. — mówił d‘Artagnan jak gdyby coś sobie przypominając; tak, dwaj żołnierze; więc to ich wołają co wieczór, a potem widzę, jak spacerują pod naszem oknem?...
— Tak, to oni, czekają na kardynała, a raczej na Bernouina, który ich przywołuje, gdy kardynał wychodzi.
— O!... proszę pana, — rzekł d‘Artagnan, jak gdyby cała rozmowa do tego tylko dążyła — żeby tylko Jego