Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/749

Ta strona została przepisana.

Eminencja zmiękł trochę i raczył uwolnić nas i hrabiego de La Fére!...
— Z całego, serca pragnę tego, — rzekł Comminges.
— A gdyby zapomniał o tej wizycie, czy mógłbyś mu pan przypomnieć?...
— Dlaczego nie, mogę...
— Otóż to mnie uspokaja trochę. Jeszcze o jednę łaskę, proszę cię, mój drogi panie de Comminges.
— Jestem na twoje usługi, panie d‘Artagnan.
— Będziesz się zapewne widział z hrabią de La Fére?...
— Jutro rano.
— Życz mu ode mnie dnia dobrego, i powiedz, niech prosi o taką samą łaskę dla mnie, jaką otrzyma dla siebie.
— Chce pan, ażeby kardynał przyszedł tutaj?
— Nie; znam siebie i nie jestem wymagającym zupełnie. Niech Jego Eminencja raczy mnie wysłuchać, to jest wszystko, czego pragnę.
— Powiem to panu kardynałowi — rzekł Comminges.
— Zapewnij także pana hrabiego, że zdrów jestem i że znalazłeś mnie smutnym, lecz zrezygnowanym.
— Z całą przyjemnością! Adieu, panom — rzekł Comminges. — Śpijcie dobrze i spokojnie.
Zaledwie jednak drzwi zamknęły się za kapitanem gwardji, d‘Artagnan rzucił się do Porthosa, i ściskał go w objęciach z wyrazem szalonej radości.
— O!.. O!... — rzekł Porthos — co ci się stało?... Czyś zwarjował, biedny przyjacielu?...
— A to się stało — rzekł d’Artagnan — żeśmy ocaleni!... Porthosie, mój przyjacielu; pułapka dla dwóch była dobra, dla trzech zaś jest za słaba.
— Nic nie rozumiem — rzekł Porthos.
— Niema potrzeby, żebyś rozumiał, siadajmy do stołu i nabierajmy sił... zdadzą się nam dziś w nocy.
— Cóż nas czeka tej nocy?... — pytał Porthos mocno zaciekawiony.
— Prawdopodobnie będziemy podróżować.
— Ale...
— Siadajmy do stołu, kochany przyjacielu, najlepsze pomysły przychodzą mi przy jedzeniu.