Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/755

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XLVI
TAJEMNICZE SKRYTKI PANA MAZARINIEGO

Dwaj zaimprowizowani żołnierze, postępowali poważnie za kamerdynerem; otworzył on im drzwi od sieni, potem drugie, które zdawały się prowadzić do sali gdzie zwykle czekali ci, co chcieli mieć posłuchanie u kardynała, a pokazując im dwa taburety rzekł im:
— Wasza służba jest bardzo prosta, wpuścicie tu jedne tylko osobę, jednę tylko, rozumiecie? nikogo więcej; tej osobie bądźcie we wszystkiem posłuszni. Co do powrotu, nie macie się o co troszczyć, poczekacie aż przyjdę po was.
Kamerdyner odszedł, zamknąwszy drzwi za sobą.
— Oh! oh! — rzekł Porthos, słysząc obracający się klucz w zamku, — widzę, że tu jest moda zamykać ludzi. Zdaje mi się, żeśmy tylko zmienili więzienie; to jest zamiast tam, jesteśmy uwięzieni w pomarańczami. Nie wiem, czy co na tem zyskamy.
— Porthosie, kochany przyjacielu, — rzekł zcicha d‘Artagnan — nie wątp o Opatrzności, i pozwól mi namyślić się i rozpatrzeć.
— Myśl więc i rozpatruj — mówił Porthos zmartwiony, że rzeczy taki obrót wzięły.
— Uszliśmy osiemdziesiąt kroków, — szepnął d‘Artagnan — weszliśmy po sześciu schodach; więc to tu jest ten drugi, przeciwległy naszemu, pawilon, który nazywają pawilonem pamarańczarni. Hrabia de la Fére nie powinien być stąd daleko, tylko że drzwi są zamknięte.
— Wielka mi przeszkoda!... — powiedział Porthos — jednem uderzeniem ramienia...
— Na Boga, Porthosie, mój przyjacielu — mówił zcicha d‘Artagnan — czyś nie słyszał, że tu ma przyjść ktoś?