z dąsami, na bok wszelkie urazy, pogawędźmy grzeczniutko.
— Z całą przyjemnością, panowie — rzekł Mazarini — nie chcę jednak, abyście w chwili rozprawy nad moim okupem przesadzali korzyści waszego położenia, gdyż biorąc mnie w sidła, samiście wraz zemną w nie wpadli.
Jakże wyjdziecie stad? Spójrzcie na kraty, spójrzcie na bramy, a raczej pomyślcie o wartach, które czuwają poza bramami i kratami temi, o żołnierstwie, co dziedzińce zapełnia, a teraz wejdźmy w układy. Słuchajcie, pragnę wam pokazać, iż jestem prawym człowiekiem.
— Dobryś!... — pomyślał d‘Artagnan — trzymajmy się ostro, bo inaczej spłata on nam figla.
— Ofiarowałem wam wolność — ciągnął dalej minister — i ofiarowuję ją jeszcze. Przyjmujecie ją? Zanim upłynie godzina, zostaniecie odkryci, zaaresztowani i zmuszeni mnie zabić, coby było zbrodnią niesłychaną i niegodną tak zacnej szlachty, jaką jesteście.
— My też — odezwał się d’Artagnan — gwałtu tego możemy się dopuścić jedynie w ostateczności.
— Przeciwnie zaś — ciągnął Mazarini — gdy pozostawicie mnie w spokoju, przyjmując swoje uwolnienie...
— Jakże to — przerwał mu d‘Artagnan — chcesz, monsiniorze, abyśmy z wolności naszej korzystali, jeśli pozbawić jej nas możesz, jak sam to powiedziałeś, w pięć minut po jej udzieleniu? A, o ile cię znam, Eminencjo, zrobiłbyś to na pewno.
— A... — rzekł Mazarini — jeżeli zapewnię wam bezpieczeństwo w sposób niezbity, dotykalny?...
— A! to co innego — odezwał się Porthos.
— Słuchamy — rzekł Athos.
— Słuchamy — powtórzył d‘Artagnan.
— Najpierw, czy przyjmujecie?... — zapytał kardynał.
— Wyjaśnij swój plan, monsiniorze, a zobaczymy.
— Zważcie, że jesteście zamknięci, pochwyceni.
— Wiesz dobrze, monsiniorze — rzekł d‘Artagnan, że pozostaje nam zawsze ostatnia ucieczka.
— Jaka?
— Umrzeć razem.
Mazarini się wstrząsnął.
— Słuchajcie — rzekł — w końcu korytarza znajdują
Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/761
Ta strona została przepisana.