Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/763

Ta strona została przepisana.

wet prosił pana hrabiego, aby zechciał ją zachować na na pamiątkę.
— Teraz, Athosie, wspinaj się, żywo — rzekł d‘Artagnan.
Athos przy pomocy Porthosa, który porwał go jak piórko, znalazł się na zwierzchniej płaszczyźnie muru.
— A teraz skacz, Athosie.
Athos skoczył i zniknął po drugiej stronie muru.
— Teraz ja się drapię, Porthosie; nadstaw mi swoje plecy, nie puszczając pana kardynała.
— Trzymam go.
Porthos nadstawił plecy d‘Artagnanowi, który dzięki tej pomocy znalazł się w jednej chwili na wierzchołku muru, jak na koniu.
Mazarini udawał, że się śmieje.
— Jesteś już?... — zapytał Porthos.
— Tak, przyjacielu, a teraz...
— Teraz co?
— Teraz podaj mi pana kardynała, a gdyby miał ochotę krzyczeć, uduś go natychmiast.
Mazarini chciał zawołać; lecz Porthos oburącz go schwycił i podrzucił d‘Artagnanowi, który, porwawszy go za kołnierz, koło siebie posadził. Następnie groźnie do niego przemówił:
— Panie, natychmiast zeskakuj nadół, tam do pana de la Fére, albo, słowo szlacheckie, zabiję!
— Monsou, monsou — zawołał Mazarini — nie dotrzymujesz przyrzeczenia.
— Ja? monsiniorze, czyż obiecywałem ci cokolwiek?
Mazarini jęknął.
— Panie — rzekł — jesteś wolnym, a wolność twoja była moim okupem.
— Zgoda; lecz gdzie okup za ten niezmierzony skarb, zagrzebany w galerji, do którego się schodzi, naciskając ukrytą w murze sprężynę, jaką odsuwa wazon osłaniający schody? czy nie należałoby o tem pomówić trochę, monsiniorze?
— Jezu!... — jęknął Mazarini, krztusząc się i składając ręce — Jezu, mój Boże! jestem zgubiony!...
D‘Artagnan wziął go pod pachy i spuścił leciutko na ręce Athosa, który obojętnie stał pod murem.
Wtedy, zwracając się do Porthosa: