Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/93

Ta strona została przepisana.

— O! mój biedny przyjacielu, — odrzekł Aramis — trafiłeś źle, bom się ciebie nie spodziewał.
— Czy znowu grozi mi omlet i szpinak, jak wtedy w Crévecoeur?
— E! trzeba mieć nadzieję, — wyrzekł Aramis — iż przy pomocy Boga i Bazina znajdziemy coś lepszego w śpiżarni czcigodnych ojców jezuitów. Bazin, mój przyjacielu, Bazin, a chodźże!
Drzwi się otworzyły i ukazał się Bazin, ale, spostrzegłszy d‘Artagnana, wydał okrzyk, podobny do okrzyku rozpaczy.
— Mój kochany Bazinie — wyrzekł d‘Artagnan — przyjemnie mi widzieć, z jak poważną miną kłamiesz nawet w kościele.
— Proszę pana — odrzekł Bazin — nauczyłem się od czcigodnych ojców jezuitów, że wolno kłamać, gdy człowiek kłamie w dobrym celu.
— Dobrze już, dobrze, mój Bazinie, d‘Artagnan umiera z głodu i ja także, podaj nam kolację, jak możesz najlepszą, a zwłaszcza przynieś nam dobrego wina.
Bazin skłonił się na znak posłuszeństwa, westchnął głęboko i wyszedł.
— Teraz, kiedy jesteśmy sami, mój drogi Aramisie — rzekł d‘Artagnan, zwracając oczy z umeblowania na osobę Aramisa i kończąc na ubraniu jego badanie, rozpoczęte od sprzętów, powiedz mi, skąd u djabła się wziąłeś, gdyś spadł na konia z tyłu Plancheta?
— E! do kaduka!... — wyrzekł Aramis, widziałeś przecie... z nieba!
— Z nieba?... — podchwycił d‘Artagnan, kiwając głową — nie wyglądasz mi na to, ażebyś miał stamtąd wracać, ani ażebyś tam miał iść.
— Mój drogi, — odezwał się Aramis z pyszałkowatością, której d‘Artagnan nigdy w nim nie zauważył, kiedy był muszkieterem — jeżeli nie przybyłem z nieba, to przynajmniej wychodziłem z raju; a jedno do drugiego bardzo jest podobne.
— No, to uczeni nareszcie się upewnią... Dotąd nie mogli się zgodzić na to, gdzie stanowczo raj był położony; jedni umieszczali go na górze Ararat, inni odnajdywali go między Tygrem i Eufratem, a tu widać szukano go za daleko, skoro on był daleko bliżej. Raj — oto jest,