Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/10

Ta strona została przepisana.

która, stosownie Do charakteru tych co są w zażyłości ze mną, czyni jednych dobremi przyjaciółmi, a drugich nieprzyjaciółmi zawziętemi; przyznaje się nawet, powiadam, że pisałem je w tém przekonaniu; ale, bądź pani spokojna, przekonanie to w niczém nie zmieni formy moich listów. Publiczność, z którą przed laty piętnastu po raz pierwszy wszedłem w stosunki, raczyła towarzyszyć mi łaskawie na różnych ścieżkach, które przebiegłem, a niekiedy utorowałem, śród rozległego labiryntu literatury, zawsze jałowéj pustyni dla jednych, zawsze dziewiczego lasu dla drugich. Tą razą jeszcze, spodziewam się że towarzyszyć mi będzie ze zwykłą sobie uprzejmością, na poufałéj i kapryśnéj drodze, gdzie zapraszam żeby szła za mną, i na którą po raz pierwszy wstępuję.
Zresztą, publiczność nic na tém nie straci: podróż taka jak ta którą przedsiębiorę, bez żadnéj marszruty przepisanéj, bez żadnego planu stałego, podróż uległa w Hiszpanii, woli dróg, w Algeryi, kaprysowi wiatrów, podróż podobna wybornie da się zastosować do swobody listowéj, swobody prawie bez granic, która pozwala zniżać się do szczegółów najpospolitszych, i dosięgać najwznioślejszych przedmiotów.
Nareszcie, chociażby była sama tylko ponęta do rzucenia myśli mojéj w nową formę, do przetopienia stylu mojego w nowym tyglu, do zabłyśnięcia nowym ogniem w tym kamieniu, który wydobywam